AFRYKA, Zambia 2008-2009

Thursday 25 December 2008

wigilia

Dzis wigilia. Dla moich studentow nie ma znaczenia, bo jej nie obchodza, Chcieli dzis napisac egzamin z Excela. Gdy powiedzialam im, ze w Polsce dzis swietujemy itd. uslyszalam 'ale jestes w Zambii'. To prawda, wiec przygotowywalam pol nocy test a drugie pol konczylam robic prezenty. Myslalam, ze goraczka przedswiatecznych zakupow mnie tu ominie. Chyba nie pomyslalam, ze bede miec blisko 300 dzieciakow ;). Wlasnie dla nich wszystkich kupilysmy wczoraj prezenty. Nie dotarly (mam nadzieje, ze na
razie) zadne paczki, wiec zlapalysmy za koszyki i w regaly :). Splukane, ale zaopatrzone wyszlysmy po paru godzinach. Tak duzym Mikolajem to nigdy nie bylam :) I chyba dawno robienie prezentow nie przynosilo takiej przyjemnosci. Teraz pod nasza choinka lezy stos kredek, zeszytow, samochodzikow, lalek, notesow, opasek, majteczek dla najmlodszych (wiele z nich nie ma nawet jedenj pary :/). Ponadto cos dla liderow (chlopakow, ktorzy nam pomagaja), a dla reszty (przyjaciol, siostr, ksiezy i znajomych, z ktorymi widze sie kazdego dnia) zrobilam cos sama :p. Co dziwne i zupelnie nieoczekiwane sama tez otrzymalam prezenty. Kieszonkowy Nowy Testament od
architekta z Belgii, apaszke od Brawo handlujacego na markecie i przede wszystkim cudowne wczorajsze chwile w oratorium. Czekajac az Dominic group sie zbierze do ogladania zdjec i filmikow, ktore im do tej pory zrobilam, puscilam im klip z Janem Pawlem II "zaufaj Panu" juz dzis.. klip z Polska. Siedzieli skupieni a ja zaczelam miec watpliwosci, czy powinnam pokazywac im cos co wydaje sie byc dla nich zupelnie nieosiagalne. Nadal nie wiem. Katwishi. Ogladanie zdjec bylo jedna wielka wrzawa i wybuchami smiechu. Ja sie dowiedzialam, ze rozpoznaja mnie juz po samej stopie (w koncu po czym poznac pietke;) hehe. Na jednym ze zdjec byly siedzace dzieci i kawalek
mojej nogi, na co one BaJola, BaJola :D. Gdy sie skonczyly zdjecia wolaly "Poland, Poland" - chcieli jeszcze raz obejrzec teledysk. Patrzylam na Polske i na nich, jeden chlopczyk siedzacy kolo mnie bezblednie zaspiewal "zaufaj Panu juz dzis" po nim podchwycilo jeszcze pare dzieciakow a ja rozmieklam.

Po oratorium kolejny wieczor tancow :D wiem, ze byl jeszcze adwent, ale nasze dwie agentki (sieroty z City of Hope w Lusace), ktore przyjelysmy do nas do domu na okres wakacji, sa niestrudzone i polozenie ich przed polnoca jest awykonalne ;) wiec nam tancza, plota warkoczyki, robia ozdoby na choinke i daja mnostwo radochy. Mysle, ze sa kolejnym prezentem jaki otrzymalysmy na swieta :D. Hilda i Stela sa niepokorne, w srodku dobre i bezposrednie we wszystkim. Jak to Evans powiedzial, mamy teraz z Asia
rodzine :). Gdy w koncu udalo sie i poszly spac, przy kawie z koledami od Moni w tle, robilam hurtowo kolejne prezenty by zdazyc na 24-tego ;)


Magia wigilijnej nocy przyszla w tym roku bardzo pozno. Ten dzien pomimo, ze nie tradycyjnie w Afryce to bardzo tradycyjnie zabiegany. Ostatnie zakupy, dokanczanie prezentow, przyczepianie nowych liter w kosciele i holu i jeszcze masa jakis drobnostek do zalatwienia. Na dworzu okolo 30 stopni, cudowna pogoda na rower, wiec po "wigilijnym lunchu" z ksiezmi (gdzie bylo 16 potraw wliczajac pomidory, oliwki, ogorki i sledzie z Namibii ;p) nie moglam sobie odmowic i sie przejechalam. Ponadto nie moglam znalezc sobie miejsca,wszystko bylo jakies dziwne, caly plan dnia (chociazby Wigilia o 12.30), otaczajaca atmosfera (bardziej przygotowywujaca do imprez noworocznych niz Bozego Narodzenia), slonce, krotki rekaw i nagminne mysli o
przyjaciolach, o Polsce. Przejazdzka nie pomogla, ale przy okazji popatrzylam jak ten czas spedzaja inni. W shopritcie (supermarket) kolejki za chlebem i wykupowanie wszystkiego, czyli tak jak u nas ;p. Duzo osob w swieta odwiedza rodzine na wsi, dlatego chleb, cukier i olej spozywczy najszybciej znikaly z
polek. A wracajac do domu, luknelam co na Senamie slychac ('dzielnica rozrywkowa' pareset metrow od naszej misji). W swieta chyba wzmozony ruch w interesie, bo duzo wiecej ludzi na ulicy. Senama market to dluga rozgaleziona uliczka gdzie co pare metrow z kazdej strony rozlokowane sa pub'y. Muzyka na full i pijani ludzie, od malych po duzych :(. Ciezko mi to wytlumaczyc, ale nie sa to zwykle puby jak w Polsce. A moze sa tylko tu taki styl zycia jest bardzo napietnowany? Przebywanie tam, picie alkoholu jest czyms poza przyjetami granicami dobrego szanowania sie. Pozniej sie dowiedzialam, ze jeden chlopak malo nie zginal w bojce tego dnia.. sluchajac ludzi wczesniej, to kazdy sie tego spodziewal, ze jak sobie popija (a w
swieta trzeba swiatecznie wiecej) to nie ma bata cos musi sie stac. Po calym tym dziwnym dniu, gdzie mialam tendencje do porownywania, tesknienia i nieodnalezienia poszlam do holu na msze polaczona z bozonarodzeniowym przedstawieniem. Poprzedniej nocy spalam zaledwie ze 4 godziny, wiec jak zgasly swiatla duzo samozaparcia wlozylam w to zeby trzymac oczy otwarte. Oczywiscie wszystko w bemba a calosc trwala dobre 3,5 godziny. Podziwialam sie po wszystkim, ze wytrzymalam hehe i bylam swiatecznie szczesliwa. Pomodlilam sie w ciagu tych 3 godzin chyba za wszystkich, ktorych znam ;p i poczulam przyjemne wigilijne uczucie, gdy usiadl kolo mnie Lameki, chlopiec z oratorium. Po przywitaniu sie nie puscil mojej reki i trzymal mnie dlugo,
to pomoglo dotrwac do konca :). Potem powiedzial: Jola, ukulu (spac) i nie wiedzialam czy mam go jakos wziasc w ramiona, zeby sobie usnal, czy odeslac do domu. Gdy myslam on juz zasnal owiniety w moja citenge. Byl jak wedrowiec, ktorego przyjelam i dzieki ktoremu moglam odsunac myslenie o sobie i cos komus dac.

Nie wazne gdzie i jak spedzamy Swieta, bo to co najwazniejsze musimy odnalezc wylacznie w sobie samych.. czasami dzieki innym..

Tuesday 23 December 2008

swiatecznie

Co by Wam tu kochani powiedziec na swieta..? Siedze przed domem i mam nadzieje, ze patrzenie na kota mnie natchnie ;p ta nasza sikso-srajda bywa calkiem przyjacielska, wiec moze pomoze ;) jak nie ucieknie.. ;p



U mnie gorace swieta, pelne radosci, zabiegania, poczucia przynaleznosci. Przywloklam nam do domu pare galezi sosny i ich zapach przenosi bezposrednio do Polski. Jest inaczej. Nie lamie sie, ale w sercu jakos mocniej czuc brak. Oratorium za to wynagradza :) Zaskoczylo, ze moze dac jeszcze wiecej milosci.. Ostatnie dwa dni to jakis ewenement. Nie wiem czy to zblizajace swieta tak zblizaja, czy tak wyszlo, ale jeszcze nigdy nie czulam sie tak blisko i rodzinie. Szalelismy z pilka, ze skakankami itd.. jak zwykle, ale bylo cos niezwyklego. Bycie u siebie, bycie w domu. Dali mi najpiekniejszy prezent na Swieta, poczucie, ze sa ze mna szczesliwi. Ponadto, obdarowuja mnie tym co maja.. usmiechem, wyglupami, spiewem, przynosza mango i guawe (pierwszy raz dzieki nim ja sprobowalam :) witaja sie 'dzama' (stukaniem piesciami ;) a ja czuje, ze w ten sposob staje sie czescia ich zycia. Teraz kolej na nas, kombinujemy z prezentami dla nich, majac jeszcze nadzieje, ze
moze przyjdzie jakas paczka przed swietami :)

Chyba zboczylam z tematu a duzo chcialabym Wam zyczyc..wiec.. ;p

pocztowka zrobiona przez Esther, dziewczynke z naszego oratorium :)
(pocztowka zrobiona przez Esther, dziewczynke z naszego oratorium :)

Zycze wszystkim nieskrepowanej radosci i korzystania z zycia. Dzielenia sie soba i nieustajacego dazenia do spelniania marzen. Kochania siebie i innych ludzi. Zycze tez tysiaca i wiecej mysli, ktore przeniosa Was do nowych miejsc, nieodkrytych jeszcze 'krain' w Was samych :) Zatrzymania sie i poczucia chwili.

Szczesliwych Swiat i otwarcia sie na Nowy Rok!

Monday 15 December 2008

no comment

W niedzielne popoludnie przyszedl chlopak. Spytal o nozyczki do paznokci. Gdy mu je dalam, usiadl kolo mnie przy stole i obcial sobie paznokcie u nog.. po czym wyszedl.
bez komentarza ;p
z tego mojego zdziwienia zabraklo czasu na reakcje

Wednesday 10 December 2008

Proud Zambian


Potrafie, potrafie..nie wazne co, ale napewno sobie z tym poradze..
Sa ekstremalnie pewni siebie i nawet jak robia cos pierwszy raz nie dadza po sobie tego poznac. Tylko pozniej przypalone koszule, garnki, popsute pralki, nie zamkniete bramy itd.. niepowadzenia nie robia na nich zadnego wrazenia..no nie wyszlo i juz, kazdemu przeciez sie zdarza ;p. Nadal nie traca wiary w siebie, animuszu i gotowosci do kolejnych zadan..
Jest to jedna ze skrajniejszych roznic jaka obserwuje miedzy zambijczykami a polakami, ktorzy nie dosc ze sie nie pochwala to jeszcze beda skrywac, ze cos potrafia. Zastanawiam sie z czego to wynika. Przychodzi mi na mysl tylko to, ze zambijczykow jest tak wielu, a co za tym idzie przepelnione szkoly, ogromne bezrobocie, ze musza sie jakos wybic z tlumu, jesli chca cos osiagnac.. wiec umiem nie umiem bede probowal. Przypomina mi sie jedna sytuacja z Father Andrew Feast, gdy podchodzili do mnie po wszystkim i pytali sie czemu wczesniej nie tanczylam, ze swietnie sobie radze. Na co ja, ze publika mnie peszy. Zdziwieni mowili, ale dzieki temu mozna byc slawnym! To tlumaczy ich zachowanie bycia ekspresyjnym, publicznie rozgadanym, chetnym do wszelkich wystapien... szansa bycia zauwazonym, szansa na lepsze zycie.. Zauwazeni maja wiecej..
Dzieki nim nauczylam sie nie krepowac swoja niewiedza i to jest wyzwalajace. Wiedza nie jest najwazniejsza rzecza w zyciu. A umienie akceptowac siebie jest poczatkiem do szybszego rozumienia siebie i zmiany.
Dziwne jest tylko to zestawienie ich dumy i pewnosci siebie z szukaniem potwierdzenia u bialych, ze sa 'cool' a Zambia jest 'nice'. "Zambia real Africa" na ich koszulkach i wiele innych przejawow narodowej dumy mowi o przynaleznosci do swojego kraju a z drugiej strony powszechna staje sie chec emigracji do krajow bardziej rozwinietych..
Chapwa (the end).. moze bedzie ciag dalszy
a moze nie ;)

Budowa w trzy slowa..

z zycia pewnego budowniczego misjonarza nie mowiacego w jezyku pracownikow ;)
Problem?! Problem?!
No problem!
Go!
A to nasze nowe przedszkole, zdjecie juz troche nieaktualne, bo jest juz dach :)
New Preschool :)

Ja cie naucze..

Spozniona dzis na msze stanelam na samym koncu kosciola. Obok stal jakis chlopak. Patrzyl na mnie chwile po czym -Nie spiewasz - rzuca do mnie calkiem powaznie. Mowie -Nie znam bemba. Na co on stanowczym glosem -Przyjde jutro i cie naucze. Caly czas powaga hehe. Powodzenia ;). Mowie mu, ze jutro msza o 16 na co on, ze o 15. Zdziwiona, ze wie, mowie - Ok. Nie martwie sie bo znajac ich i tak nie przyjdzie.

Jest to jedna z ich cech narodowych, jak nie kontynentalnych. Umawianie sie dla samego umawiania. Juz niczego nie biore na powaznie. Moge dawac swoj numer telefonu, robic plany na spotkania i sie wcale tym nie przejmowac. Wiekszosc i tak nie przyjdzie. Czasem niektorzy sie pojawia pare godzin pozniej, niektorzy pare dni pozniej.. dla nich to nie ma znaczenia. Wazna jest chec spotkania lub samo spotkanie a nie czas w jakim sie ono odbedzie. Ktos mi kiedys opowiadzial zdarzenie z budowy. Jak umowiony pracownik przyszedl tydzien pozniej niz powiedzial, ze przyjdzie. Po rozmowie z nim okazalo sie, ze on wiedzial ze nie da rady przyjsc w danym terminie, ale nie chcial robic zawodu swojemu szefowi.. Nie chca mowic 'nie' wiec mowia pozniej, umowia sie, ale nic z tego nie bedzie wynikac. Tu u mnie, zaobserwowalam, ze przyczyna chyba lezy w tym, ze realnie zyja chwila. Tak naprawde dana chwila. Teraz w tym momemcie chca sie z Toba spotkac jutro, pojutrze czy kiedy tam sie umowicie, ale jak przyjdzie ten czas to juz beda w trakcie innej chwili i beda zyli ta 'nowa' chwila, nie myslac co jest za nimi. Wielokrotnie tego doswiadczam jak moi studenci przychodza za wczesnie za pozno, nie przychodza.. dla nich dokladny czas nie ma wiekszego znaczenia. Wazne ze przyszli.. wrrr. Ucze ich, ze dla mnie to brak szacunku dla drugiej osoby, a oni mnie cieszenia sie chwila :)

Pozegnania, zakonczenia, ostatnie egazminy, testy.. laboratoryjne ;p

W poprzedni piatek zamykalismy przedszkole, uczniowie 9 klas zdawali ostatni egzamin z angielskiego,

a w poniedzialek zakonczenie mial Skills, zostal im tylko panstwowy praktyczny egzamin z kroju i szycia. Bylam na wszystkich uroczystosciach, pomimo bolacej glowy, drapiacego gardla i napadow kaszlu. Z tej ze okazji w poniedzialek zaliczylam pierwszy test na malarie, cale szczescie moja krew czysciutka, sama sprawdzilam hehe. Nobed, gosc z laboratorium pozwolil mi siasc do mikroskopu :D. Ogladalam tez preparaty z zarodzcem malarii i innymi swinstwami ;p No i wykazujac sie swoja wiedza ;p uzyskalam gorace welcoming do labu hehe. Juz mi chodzi po glowie jakby mozna jeszcze wykorzystac ten ich mikroskop :p. No dobra, wracajac do tematu uroczystosci to jest w nich cos innego niz w tych do ktorych przywyklam. Potrafia kazde spotkanie zamienic w zabawe. Szczegolnie gdy prowadzacy uroczystosc, Evans - wice dyrektor ze szkoly zamienia sie w wodzireja i cala sala tanczy. Podobalo mi sie bardzo jak wyczytywani uczniowie ze Skillsu podchodzi odebrac swoj certyfikat, a za nimi wychodzil ktos z ich bliskich by zaraz po siostrach i nauczycielach zlozyc gratulacje, na samym srodku przy wszystkich. Napewno, bardzo przyjemnie jest podzielic sie swym sukcesem, radoscia z kims 'swoim' i to wlasnie w tym momencie, na zywca. Zaluje, ze mnie nie bylo na paru uroczystosciach moich bliskich. Oni by pewnie pomysleli, ze robie wioche lecac za nimi na srodek hehe. Pewnie dlatego wielu z nich broni sie jak wyjechalam hehe.

Koniec koncem, ale nie dla wszystkich :) komputery wciaz zajmuja mi przedpoludnia i oratorium do Swiat bedzie :) Bright, chlopak ktory nas wspiera, po tych wszystkich egzaminach znow przychodzi nam pomagac. Inni tez czasem przychodza, ale zaraz sie wymiguja i znow zostajemy same. Bardzo potrzebny jest ich udzial, bo bariera jezykowa coraz dotkliwiej nam doskwiera. Pobierznosc kontaktu, nierozumienie potrzeb, modlitw, brak mozliwosci roztrzygania sporow, nie wytlumaczenie czegos w konkretnej chwili, daje czasami poczucie bezsensu, poczucie bycia jedynie atrakcja. Narzekam.. moze to dlatego, ze wczoraj mialam ciezki dzien, ktory zaczal sie od obejrzenia chorej 9-letniej dziewczynki z naszego oratorium. Gdy podciagnela sukienke zobaczylam zaropiale, przerosniete, pelne ran i skrzepow zakazone krocze. Leczenie u african doctor nic nie pomoglo. Choroba jest bardzo zaawansowana. Umukashana (dziewczynka) ledwo chodzi, z rozstawionymi nogami, tak zeby jak najmniej odczuwac bol. Jej mama miala nadzieje, ze moze biala bedzie wiedziec co z tym zrobic. Bezradnosc. Pozniej przychodzi swiadomosc i wiedza skad to zakazenie. Sexual transmited disease. Niech to szlag.. :(.
Sa tacy szczesliwi w oratorium.. jeden Bog wie co sie dzieje w ich domu. Dlatego najwazniejsza rzecza jest dawac radosc..


Pare godzin pozniej zaczepia mnie robotnik, mowi mi, ze jest glodny z nadzieja, ze cos dostanie. Automatyczna juz odpowiedz odmowna. Lamie sie cos we mnie. Maja prace i pieniedze, ale skapia sobie na jedzenie. Praca jest teraz a co pozniej? Alimenty do placenia, utrzymanie mieszkajacych razem sierot z rodziny itd.. ciagle za malo. Rozumiem, ale nie daje. Dac jednemu to niekonczace sie kolejki kolejnych potrzebujacych. Jedna z najtrudniejszych rzeczy z jaka sie tu spotykam to dawanie. Cos co wydaje mi sie takie piekne, staje sie moim krzyzem. Komu dac? bo wszystkim nie dam rady, w jaki sposob? zeby inni nie widzieli, bo beda zazdrosni, poszkodowani.. Dac raz, to potem nie bedzie konca prosb.. Najgorsze jest odmawianie jedzenia, bo odmawianie pieniedzy jakos latwiej przychodzi. Give me my money nie robi juz na mnie zadnego wrazenia. Zastanawiam sie nad soba i troche przeraza mnie moja automatyka w mowieniu 'nie'. Boje sie szablonowo podchodzic do kazdej prosby. Dla nich to chyba tylko pytanie, a noz sie uda.. dla mnie rozterki i zalamki.. Chcialbym juz nigdy nikomu nie odmawiac jedzenia.. a pewnie jutro znow powiem: sorry..

Thursday 4 December 2008

new album



New album just appeard.

Milego ogladania wszystkim :).

Thursday 27 November 2008

fotografie


Tym razem Kuba z tej strony :)
doszły płytki z fotkami od Joli!
najlepsze/najciekawsze/najzwyklejsze itd możecie zobaczyć na:
picasaweb.google.com/sztukapatrzenia
Na razie jest kilka galerii ale materiału jest bardzo dużo, a ja systematycznie postaram się wrzucać nowe zestawy.
miłego oglądania!

Thursday 20 November 2008

chcialbym o cos jeszcze poprosic

Zblizaja sie swieta i chce zaangazowac dzieciaki do zrobienia czegos z tej okazji. Poszperam w starych wydaniach 'Misji Salezjanskich", ale bylabym bardzo wzieczna za fajne pomysly latwo do zrobienia ozdob choinkowych, obrazkow..itd.. Moze pamietacie cos z podstawowki. Ja pamietam, ze robilo sie takie kulki z nitek, ale nie pamietam jak :/ Moze Wam cos sie przypomni z dziecinstwa :)
Natasha Mukwai :)
Buziaki kochani

Szkolne rozmowy w tloku :)

Why do u wear tropics? Zapytal mnie jeden uczen.. Gdy zakladam citenge to sie ciesza, gdy japonki to sie dziwia. Na szybko wymyslam, ze latwo zalozyc i szybko wysuszyc po deszczu. Rozumieja, ale nie trafia to do nich, przeciez stac mnie na lepsze buty. Tropiki to najtansze obuwie tutaj, kosztuja w przeliczeniu jakies 2-3 zlote.

Chyba faktycznie wiecej przekazujemy nasza postawa, wygladem, samym soba niz praca. Obserwuja nas caly dzien. To co dla mnie jest nieistotne, naturalne tu okazuje sie tematem do rozmow. Fajnie, ze maja smialosc pytac. Co prawda tylko niektorzy, ale zaraz zbiega sie cala grupa posluchac o czym ktorys z kumpli gada z muzungu. Fajnie to wyglada jak podchodzi jeden a zaraz z kazdej strony nadciagaja kolejni :D Akurat w tym tygodniu tak sie trafilo, ze widze sie z nimi codziennie w przerwie miedzy ich egzaminami. Glownie chlopcy, okolo 17-19 lat, koncza Bascic School i zdaja egzaminy ze wszystkich przedmiotow. Od tego zalezy czy i do jakiej High School trafia. Nie maja wyboru, odgornie zostana przydzieleni do ktorejs ze szkol.

To wlasnie oni spytali mnie czy jest mozliwosc korespondowac z kims w Polsce. Chcieliby znalezc przyjaciela, z ktorym beda mogli pisac listy. Bardzo spodobal mi sie pomysl. Bez problemow mowia po angielsku. Prosze dajcie mi znac czy ktos z Was mialby rowniez ochote na takie polsko-zambijskie rozmowy pisane. Czas nagli, bo zaraz opuszcza nasza szkole, ale nie zmienia to faktu, ze mozna z nimi nadal pisac. Maja duzo pytan i sa ciekawi swiata. Tu wiedza tyle ile z gazet i moze tv. Nie maja nauki komputerow, wiec nie korzystaja z jedynej w miescie kafejki internetowej. Za to maja afrykanskie dusze, chlonne, otwarte, pewne siebie.. :D.

'My cywilizowani' i 'oni z trzeciego swiata' oprocz koloru skory roznimy sie tylko iloscia szans w zyciu, jak to powiedzial ks. Kazimierz. Ja mialam ich bardzo wiele, dzieki czemu jestesm wyedukowana, podrozuje i ciagle sie rozwiajam. Gdyby oni mieli te same szanse co ja, kto wie moze by doszli jeszcze dalej niz ja. Dlatego najwazniejsze jest dawac szanse. Dawac mozliwosc rozwoju, a wierze ze rozmowa z kazdym z tych chlopcow jest obustronna szansa na rozwoj.

W chwili obecnej chce sprobowac z fajnym, kumatym chlopakiem, Leonardem. On pierwszy to zaproponowal i od poniedzialku sie pyta, czy juz ktos odpowiedzial. Lubi ksiazki i muzyke. Ma 19 lat. Uzgodnilismy, ze odbiore list na swojego maila i mu przekaze. PLEASE, niech ktos sie wczuje :)

Wazne!

Tuesday 18 November 2008

Dla przypomnienia

JOLA PIETKA
Chimese
Kabunda/Chief Chimese Road
P.O. Box 710431
MANSA
ZAMBIA

Tak przyjemnie nie podazac za czasem

W niedzielne popoludnie wzielam aparat i wyszlam za mury.. na wioske. Obiecalam Piterowi, ze sfotografuje jego nowy dom. Ale nie mozna tak od razu brac sie do rzeczy ;p, wiec dostalam malutki stoleczek, Piter usiadl obok na klepisku i zaczelismy rozmawiac. Zachodzilo slonce, mijali nas ludzie podazajacy droga.. zaskoczeni wpatrywali sie w ten kontrast jaki tworzylismy. Biala nauczycielka i czarny robotnik przed wiejska chalupka. My raczej tego niezauwazylismy, bynajmniej nie wprost. Obydwoje ciekawi tego drugiego swiata na przemian zadawalismy pytania i drazylismy odpowiedzi. Piter spytal sie czy w Polsce ludzie kradna? na co momentalnie przyszla mi odpowiedz, ze Polacy to podobno najbardziej zlodziejski narod w calej Europie, ale powstrzymuje sie i mowie tylko o kradziezy samochodow. Pod tym wzgledem ludzie tak niewiele sie roznia. Piter jest ciekawy wszystkiego, nie wie co to snieg, wierzy ze serce wie najlepiej co robic, marzy by miec swoje zdjecie z nowym domem w tle, powieszone na scianie, najchetniej razem ze mna ;p do zrobienia :) gdy odmawiam, zeby sfinansowac mu drzwi do domu, spokojnie zadaje kolejne pytania o Polske.. kaze mi kupic w miescie slownik bemba-ang :) i opowiada o swojej coreczce. Odprowadza mnie do mojego 'wiezienia' ;p i opowiada o kampani na rzecz nie smiecenia. Nie wiele pomogla, bo gdzie okiem nie siegnac walaja sie plastiki. Coz po kampani jak nigdzie nie ma smietnikow. Wszystko co niepotrzebne zwyczajnie wyrzucaja na ziemie. Szlag mnie trafia jak to widze, czasem zwracam uwage, ale robia oczy w 5 zloych, a ja wierze, ze rzeczywiscie nie wiedza o co mi chodzi. Zegnam sie z Piterem i lece spozniona na rozaniec z Asia i Markiem. Tak przyjemnie nie podazac za czasem :D a biali czekaja hehe.

Saturday 15 November 2008

Uff sobota..

Uff sobota.. Puscilysmy na full disco (Please, don't stop the music... :D Hiszpania momentalnie stanela przed oczami to nie mogl byc zly dzien ;p) i wysprzatalysmy cale mieszkanie. Oczywiscie nie same z siebie ;) Mial przyjsc gosc ze szpitala spryskac sciany i sufity przeciw moskitom, z tego powodu musialysmy poodsuwac wszystkie meble od scian. No i przyszedl. Zanim wzial sie za robote, pogadal sobie, napil sie, probowal wziasc nasze numery telefonow ;p. Asia ulegla i dala nasz domowy ;). Po spryskaniu out na conajmniej dwie godziny. W planach i tak mialysmy wypad na lunch. Marek zaprasza, wiec sie nie odmawia ;) W sobote akurat byly urodziny Asi, pierwsze afrykanskie (jakby ktos sie pytal ktore ;p). Knajpka na wylocie do Samfyi. Rock Front to caly kompleks gdzie oferuja sale konferencyjna, restauracje i dicho przy, tudziez w basenie :) Maly basen ze stolikami w wodzie otacza jedna strone baru. Pordzewiale stolki przywodza na mysl Titanica ;) Czekajac na fryktki i kielbase mielismy duuuzo czasu ;p na spiewanie sto lat, robienie zdjec, czyszczenie sztuccow i gadanie. Siedzac sobie na zadaszonym patio, patrzylismy na droge. Zalowalam ze nie wzielam tele. Niespotykane w Europie widoki jadacych trzech chlopakow na jednym
rowerze, czy rowerzysta z wielka blacha przyczepiona do bagaznika sa warte uwiecznienia. Rower to najpopularniejszy srodek transportu, z tego wzgledu, ze najbardziej osiagalny. Wystarczy odkladac co miesiac i po roku mozna go kupic. W porownaniu z odkladaniem ok. 15 lat na samochod jest to bardzo szybko. (Czy przypadkiem nie bylo tak u nas parenascie lat temu?)


Robiac obchod po placu dolaczyl sie do nas jakis chlopak. Chcial wiedziec jak sie nazywam, mowie mu Jola..pyta sie Jola who? Na co ja Jolanta Pietka.. w tym momemcie wypada mu butelka z piwem rozbryzguje sie na posadzce a on nadal wpatrzony we mnie :p. Nieopodal inny chlopak wpatrzony w swoja dziewczyne, siedzaca mu na kolanach. Niespotykany widok. To ze zwrocilam na to uwage juz o czyms swiadczy. Przed odzyskaniem niepodleglosci byl calkowity zakaz dotykania, trzymania sie za reke, obejmowania itd. Teraz pod wplywem zagranicznych filmow, mieszania sie nacji, podrozowania powoli sie to zmienia.

Wracajac do stolu.. kielbasa ponoc pyszna, a moj redbull cale szczescie niczym nie zaskoczyl ;). Zaskoczyl natomiast rozmiar solniczki, wielkosci butelki po piwie. Pewnie nikt mi nie uwierzy, ale afrykanczycy sola jeszcze wiecej niz ja hehe. Po wszystkim usiadlam, pierwszy raz w Afryce, za kierownica. Przypomne tylko, ze byla po prawej stronie auta. Asia na pace miala przykazane mozno sie trzymac i ruszylismy :) Samochod ciut 'oversize' bo nie dosiegalam dobrze do skrzyni biegow, ale jazda super. Tym razem bez zaliczania zadnej latarni ;p szczesliwie dowiozlam szczesliwe towarzystwo :) Zupelnie intuicyjnie przestwialam sie na ruch lewostronny, moze zwyczajnie sie juz opatrzylam, a moze to dzieki wskazuwkom Marka. Ale biala za
kierownica to dopiero zdziwko :)

Przypomnialo mi sie jeszcze pare rzeczy.. :)

Przydalyby sie:
- gumy do skakania
- czosnek
- farby
- kredki
- mocne przytulenie
- papier kolorowy
- czyste plyty cd/dvd
- newsy co sie dzieje w kraju i na swiecie
..wlasnie sie dowiedzialam o sytuacji w sasiadujacym Kongo
ciarki przeszly..

a Wam cos potrzeba? co wyslac? :D
Slonca juz nie moge tyle ile ostatnimi dniami, bo chmury nadciagaja masowo i w koncu zaczyna padac. A chmury, deszcz, burze, niebo, droga mleczna, ksiezyc.. jest przepiekne, przeogromne, zachwycajace, otaczajce. Staje codziennie urzeczona pod ogromem nieba i nadziwic sie nie moge jak to mozliwe, ze jest go tu jakos wiecej.

Thursday 6 November 2008

Zapiski

Robi sie nie ciekawie..wciaz przesuwaja ogloszenie wynikow prezydenckich. Sata, ktorego z tego co slysze chce wiekszosc moze nie wygrac..teraz zaczyna sie szum, ze znow jakies machloje z podliczaniem glosow. Niezadowoleni afrykanczycy robia sie niespokojni. Wszyscy czekaja w napieciu.. do mnie to raczej niedociera. Martwia mnie inne rzeczy. A dokladnie jedna osoba. Nie wiem czy to tylko roznice kulturowe czy roznice w dazeniach. Wykaze sie zyciowa madroscia, wespre Asia i mam nadzieje, ze wszystko sie jakos wyklaruje. Z innych biezacych spraw to za miesiac skonczy sie rok szkolny i zacznie grudzien. Miesiac bez kursow, wciaz nie wiem jak z oratorium. Bedziemy starac sie bysmy mogly je prowadzic do konca roku. A od stycznia zaproponowano mi zajecia na kursie z biologii dla 12 klasy przygotowywujacej sie do egzaminow koncowych. Poczulam radoche. Znow biologia! :) Czy to niesamowite, ze akurat z biologii i tylko biologii prowadzone sa tu takie kursy!!! Obejrzalam dzis ksiazki.. ale sie za tym stesknilam. Nie maja niestety mikroskopu..ale nie bede wybrzydzac :D maja projektor i pare multidmedialnych CD. Moze ktos bedzie mogl mi pomoc powymyslac jakies proste 'domowym' sposobem robione doswiadczenia? :D Co prawda to tylko dwie godziny w piatek wieczorem, ale i tak sie ciesze. Szczegolnie ze moje uczenie zywienia i higieny wlasnie sie skonczylo. Komputery wciaz tluke i staje sie coraz bardziej wyedukowana w tej dziedzinie hehe. Od Johna, komputerowca z duzego oratorium, mam wsparcie w excelu, on natomiast uczy sie polskiego. Wymiana handlowa :) Jego marzeniem sa studia w Polsce. Czy ktos moze wie jak to jest z obcokrajowcami? Czy taka osoba ma jakas szanse dostac sie na studia i jakie warunki powinna spelniac? Jakie dyplomy posiadac..etc etc.. Moze Ty Wit cos wiesz na ten temat? Bede bardzo wdzieczna za jakies info. John swietnie mowi po angielsku i chcialby studiowac IT. Jest po jakiejs elektronice.

Z domowego podworka to chyba wam nie pisalam, ze mamy kota. Dzikusa jakich malo :) dopiero zaczyna cos jesc i schodzic z parapetu a mija tydzien jak go mamy. Dokladnie to Marek go ma, ale jak nie ma Marka to my mamy ;p. Kocurek jest rudy i nie jestem pewna czy to przypadkiem nie ona, wiec ma dwa imiona: Sonia i Kazik ;) Nie wiem czy to kwestia jego afrykanskich korzeni ;) czy tez jego wieku, ale nie ujawnia sie jeszcze moje uczulenie na te stworzenia. A moze to kwestia, ze nie wchodze z nim w zbyt bliski kontakt, bo jak tylko mnie zobaczy to schrzania gdzie pieprz rosnie ;p Na razie sprzatam kupy z parapetu, po tym jak wystraszony psem za oknem pluje, syczy i zachrzania po zaslonce do gory, przy okazji zanieczyszczajac wszystko co w dole ;) Bedzie dobrze.. zostawimy go kolejnym wolontariuszom hehe. Widze, ze rozpisalam sie strasznie, to pewnie przez to, ze jest niedziela i nigdzie mi sie nie spieszy. Rano tylko byla msza, dlugi sparing w pingponga a za dwie godziny ruszamy na cmentarz. Mimo, ze nikogo tam nie mam, to bardzo mnie tam ciagnie. Zawsze mnie ciagnelo na cmentarze. Obawiam sie tylko widoku masy malych grobow.. duzo dzieci odchodzi. Ostatnio Kunda, nasza zlota raczka na misji, chowal swojego siostrzenca. Chlopiec mial 9 lat i nie przetrwal malarii. Malaria jest gorsza nawet od Aids. Dziesiatkuje ludzi. Afrykanczycy nie rozumieja naszego 'europejskiego' leku przed ta choroba. Dla nich to zwykla codziennosc. Wiekszosc ma i bedzie ja miala wielokrotnie w trakcie zycia, az w koncu umrze. Co chwile kogos nie ma na zajeciach, w pracy.. mowia wtedy, ze ktos jest 'dizzy'. To jeden z symptomow malarii. Dostaja chinine i za pare dni wiekszosc wraca z powrotem. Taka 'smiertelna grypa'. Ech, ciesze sie z usmiechnietych mordek moich maluchow, pozdrowien, rozmow, spotkan i zbyt latwo zapominam, ze czyjas nieobecnosc wiaze sie z bolem i choroba. Tak latwo zapominac.. ze ta piekna, usmiechnieta do ciebie Afryka to takze cierpiacy ludzie. Nie widzi sie to sie nie mysli.. ale co jakis czas dostaje bodzice, kopniaki otwierajace oczy. Ostatnio bandazowalam splaszczonego malego palca u nogi 12 latkowi z mojej grupy Don Bosco. Skora popekana jak wysuszona zambijska ziemia.. z ta roznica, ze tu caly potok krwi sie wylal. I jak to opatrzec? Woda utleniona i kawalek mojej citengi. Salomon nawet nie drgnal. Ja tez nie. Mysli o Hiv zawsze sie pojawiaja w takim momencie. Pozostaje wziecie na siebie odpowiedzialnosci i zachowanie wszelkiej mozliwej ostroznosci. Prawidlowo to powinnam dac mu rzeczy zeby sam sie opatrzyl.. Aaa jak juz zeszlam na temat oratorium hehehe to opowiem wam co nowego :D Juz jak tylko o tym pomysle to usmiech rozciaga mi sie od ucha do ucha hehe. Jestesmy wlasnie w trakcie konkursu plastycznego :) Nie wiem czy to nie wychowawcze, czy nie profesjonalne, ale mam swojego ulubienca :P Podoba mi sie co soba reprezentuje: dojrzalosc, niezaleznosc, pewnosc siebie, radosc, swoj styl w tym jak tanczy i teraz jeszcze okazalo sie ze jest swietny z rysunku. I to calkiem obiektywnie :D. I'm so impressed hehe :) Dzieciaki uwielbiaja rysowac, a ja lubie patrzec jak to robia. Ostatnio puscilysmy im do tego spokojny podklad muzyczny. W malej salce pomimo specyficznego atakujacego nos mikroklimatu mozna bylo poczuc jak sie rozprezaja i zapadaja w swoj rysunek..

Pare dni pozniej powiesilam wszystkie prace na przedszkolu. Super mozaika. A dzis rysowaly anioly, malaika. Ten moj ulubieniec, Morgan Mwewa nie daje szans rywalom ;) Chcemy powiesc aniolki w kosciele przed jutrzejsza pierwszo-piatkowa msza, na ktora idziemy wszyscy razem.

Thanks to God for everything what is given me. I'm lucky one. Mocno sobie zdaje z ego sprawe kazdego dnia. Wasza Szczesciara :)

Wygral Banda, nowy prezydent Zambii, ale oficjalne ogloszenie wynikow dopiero w ten weekend. Ale nie z tego powodu bedzie u nas ciacho i czerwone wino w sobote ;p. Asia obchodzi pierwsze afrykanskie urodziny :D Byle moje nie byly za szybko..

Niby wszystko zwalnia w Afryce, a ja czuje sie jak w potoku zdarzen, dni i boje sie tylko, ze zaraz wyrzuci mnie na brzeg, prawy brzeg Wisly...

Mam najwieksze plecy ze wszystkich, z takim wsparciem dam sobie rade ze wszystkim!!!

To chyba przez te Zaduszki, tyle osob myslac o tych ktorzy odeszli, odezwalo sie do mnie ;p

Monia dziekuje bardzo za slowa i cieple uczucia (nadal nie wiem czym sobie na nie zasluzylam). Wierz, to daje sile i pomaga ziscic sie marzeniom.

Pepe, never boring men ;) uff u are still my support, muchas gracias por todos.

Justyna, zaskoczona i szczesliwa czytalam maila od Ciebie. Na pewno napisze z pytaniami :) Nie boj sie, rob tak jak Ci serce mowi!

Dziku, orzezwienie przyszlo z pierwszymi nocnymi deszczami, a moje slonce dla Ciebie? Trzymaj czerwone wino na moj powrot ;p

Gosia, kupuj wiecej tych minut, chce Was wiecej :D i pisz! Ja dzis uwiecznilam malpke z przedszkolakiem specjalnie dla Ciebie :)

Aldonko, pod tymi drzewami swietnie sie wypoczywa ;)

Matka, guma do ZUCIA hehe Ty zreszta wszystko wiesz z gwiazd co potrzebuje :) i wiesz ze jestem szczesliwa. Usciskaj Lenke i Artiego i pomyslcie czasem przy kolacji o mnie i o ludziach wokol mnie.

Sliwek, zdjecia wykopales chyba spod samej ziemii ;p Nawet nie pamietam gdzie to :) Stare dzieje. A teraz, wiem, ze przetrwasz i te, obecne trudnosci.

My sister, dziekuje za opieke. Dobrze Cie uslyszec jak dzwonisz, ponadto swietnie piszesz, nieprzestawaj :) I przekaz Olkowi, ze bardzo za nim tesknie, pomimo otaczajacej mnie ponad setki dzieci kazdego dnia.

Rudzielcu, nigdy sie nie zmienisz ;p i chwala Bogu za to hehe, za Ciebie!

Iza, nie sadze ze mnie pokochali od pierwszego wrazenia, ale pokochali napewno moje rzeczy ;) Ze zrozumieniem idzie w parze wybaczenie, akceptacja i milosc nie zaleznie od ilosci i wielkosci czyjs wad.

Wit, umiesz pisac listy! Ale lepiej skup sie na magisterce :p Ja wiem bez slow ze Ci mnie brakuje i czuje to samo.

Paula, czasem jeszcze do mnie tak wolaja jak zakladam przepaske na glowe ;) Myslalam, ze moze byc mi przykro, ze nie pamietaja mojego imienia, a jest wrecz przeciwnie. Przychodzisz mi wtedy Ty na mysl i jest mi przyjemnie. Polaczone na zawsze miejscem Wy, My, Mansowki :)

Dbajcie o siebie i o najblizszych i o tych dalszych. O mnie dba kilkadziesiat afrykanczykow, Wy i Kuba, dzieki ktoremu jest mi duzo duzo latwiej komunikowac sie z Wami, analizowac.. zyc. Jak Go gdzies tam spotkacie to powiedzcie mu, ze jest niesamowity, a serce ma wieksze od calej Afryki. Kazdego dnia dziekuje Bogu za to ze go mam. BUUZIAKI :*

No dobra, naslodzilam to teraz lista :) hehe na wasze zyczenie ;p pisze co by sie moglo przydac ;) Moze w 'comment' napiszecie co kto chce zeby bylo latwiej..

Things which will be nice to see here ;p
1.. gumy do skakania
2.. gumy do zucia / chewing gums :D
3.. duuuzo maskotek / mascots
4.. ladne pocztowki, zdjecia z roznych miast (na wystawe o swiecie) /
postcards, pictures from different place on all the world
5.. fajne dlugopisy, zeszyty (pens and notebooks)
6.. samoprzylepne folie z labu (te ktorych uzywalam do robienia pocztowek, ups ;)
7.. na maila ciekawe artykuly przyrodnicze, kryminalistyczne, nowinki technologiczne, po angielsku i po polsku/ send on my e-mail interesting articles (from biology, forensic and advance technology field)
8.. E-booki fajnej beletrystyki po angielsku! Ale nie na maila bo mnie zakopia :) najlepiej na plytce i pocza / e-books in english version (on CD send by traditional post)
9.. Beletrystyka ze 2 po polsku, reszta po angielsku :) / Fiction books in english
10.. Mikroskop? Hehe zartuje :P
11.. Pumeks
12.. Filmy, ale nie tylko dla mnie. Najlepiej w oryginalnej wersji z napisami ang. Gatunki rozmaite, ale te przegadane beda w sam raz :) ale tez takie, ktore mozna puszczac nastolatkom, promujace milosc, przyjazc,rodzine.. / movies
13.. Na marginesie i wcale nie pierwszej potrzeby, ale by sie przydala bluza z kapturem :) / sweatshirt with hood

Zadna z wyzej wymienionych rzeczy nie jest rzecza konieczna do przezycia. Damy rade bez nich, nie spinajcie sie jesli cos jest poza zasiegiem waszych mozliwosci. Potrzeba matka wynalazku ;p wlasnie robimy kolejne, tym razem kolorowe memory :)

Mam tylko jedna prosbe.. pomyslcie cieplo o 'moich' afrykanczykach, przeslijcie im w myslach swoje wsparcie. Ja im opowiem o Was (choc wielu juz Was zna :) i juz bedzie fajnie :P

A jesli cos wyslecie to jeszcze pomodlcie sie by doszlo :)

ps. dla tych ktorzy sie mnie pytaja o rozne rzeczy to sie zbieram i juz nie dlugo napisze o jedzeniu i czarach :)

I want to be white because then I could fallow the time

zaczepil mnie mezczyzna na drodze, wolajac 'muzungu' cos tam cos tam 'muzungu..' chyba podchmielony
ja ze swoja wrodzona ufnoscia do ludzi, odmachuje nie wiedzac co tam do mnie szwargoli i daje mu sie wygadac.. Kolega mi tlumaczy.. chcialby byc bialy, bo wtedy moglby podazac za czasem.
Jak sie pytasz bialego ktora godzina i mowi ze 14 to mozesz byc pewien ze jest 14, jak sie spytasz czarnego to powie 15, 16 czy jaka mu tam pasuje

Saturday 1 November 2008

Kilka prosb

1.. do dziewczyn: przeslijcie mi przepis na szarlotke :) Zaczyna sie sezon mango, wiec moze uda sie cos z nim upichcic (za to powoli konczy sie sezon pysznej papaji :/ (paw-paw fruit))
2.. do facetow: przeslijcie mi przepis na cytrynowke ;) W ostatni weekend bylysmy w Kazembe na misji, skad mamy worek cytryn. W grudniu szykuje sie oblewanie nowego przedszkola, wiec bedzie jak znalazl :D
3.. czekam tez na listy od Was :P trzy tygodnie idzie tradycyjny. Odpisuje wiec moze chociaz znaczki z Afryki Was zacheca :P Zartuje oczywiscie choc jakbyscie chcieli mi cos wyslac :DD np filmy, ksiazke po polsku i moze jakas chustke, bo tu nie do dostania, a swoja stracilam to teraz albo w nowym roku bo w okresie swiatecznym wszystko nagminnie ginie.
4.. przeslijcie mi daty swoich urodzin! A jak bedziecie pisac to i adresy zwrotne bo niestety nie wzielam ich ze soba
5.. czekam tez na relacje z wesela Cygana i Pauliny!!! I z obrony Ani i od calej zalogi co nowego
f.. Iwicka tez niech nie udaje ze tyle pracuje i nie ma czasu sie odzywac do mnie! :D to samo Profesor!

NATASHA MUKWAI wielkie dzieki!!!

Ze smutniejszych wiesci

pierwsza wolontariuszka z naszej ekipy zachorowala na malarie. Pracowala w zambijskich wioskach. Teraz lezy w Lusace. Trzymam mocno kciuki o szybki powrot do zdrowia!

Thursday 30 October 2008

Wybory prezydenckie

Czwartek 30.10.2008 dzien wolny od pracy. Zambijczycy wybieraja nowego prezydenta. Podobnie jak w Polsce wyznaczone sa specjalne lokale wyborcze, z tym wyjatkiem ze obstawione przez wojskowych. Jednak nie kazdy ma mozliwosc zaglosowania. Potrzebna jest specjalna karta (voter's card) by moc skorzystac z tego przywileju. Wiele osob jej nie posiada. Mozna ja wyrobic, o ile dobrze sie orientuje, tylko w swoich rodzimych okregach, a malo kto ma czas i go stac by z tej okazji specjalnie sie przemieszczac.

A co do wojskowych to znow mi nie odpuscili, a nawet aparatu nie wyciagnelam ;) (chyba przyciagam mundurowych ;p). Tym razem grzecznie podeszli i zwrocili mi uwage ze stoje za blisko budunku i ze moge podgladac kogo wybieraja glosujacy..echh. Oczywiscie nic nie dalo sie zobaczyc, ale nie chcialo mi sie wchodzic w bezsensowna rozmowe, a i tak Memory z ktora
przyszlysmy skonczyla juz glosowac. Na znak, ze sie juz glosowalo zamalowywuja prawego kciuka gencjana.
Nie znam sie na polityce i nie wiem czy sytuacja w kraju moze sie jakos diametralnie zmienic po wyborach. Mam nadzieje, ze bedzie spokojnie. Jest trzech kandydatow. Jutro bedzie wiadomo cos wiecej.

Po drodze do lokalu wyborczego spotkalysmy tego ufoludka :D

Obustronnie zadziwieni :D

Zaczne od nich, chyba bedzie krocej:)

1.. Nie wiem czemu ale smieja sie ze mnie jesli uzywam, kawalka materialu czy chustki po Pauli, przewiazanej w szlufkach na pasek u spodni. Jak to widza to reaguja smiechem jakbym zrobila cos glupiego :) Starsze kobiety zaslaniaja usta rekami i chichocza do siebie. To przeciez na glowe a nie na tylek :p, ale co zrobic jak spodnie opadaja? :D
2.. Cala ja to dla nich 'zdziwko' ;) To ze dzieci ocieraja sie o mnie to codziennosc, ale one caly czas nie moga wyjsc ze zdumienia nad moimi pieprzykami. Dotykaja je i pytaja sie co to. Ostatnio tez wpatrywaly sie zaciekawione w moje przeswitujace pod skora zyly. Te odwazniejsze dotykaja wlosow. Glaszcza je i czesto mowia ze tez by takie chcialy miec. Ale z wlosami to dluzsza historia. Dzieci zwykle maja je krociutko obciete lub scisle poplecione przy skorze. Czesto tez z lysymi plackami na glowie po wypalaniu gnid. Dluzsze wlosy sa oznaka lepszej pozycji ekonomicznej (w koncu trzeba miec warunki by utrzymac w czystosci i ladzie takie wlosy). Starsze dziewczyny jesli je stac to uzywaja specjalnych past do zmiekczania i rozprostowywania wlosow. Czesto tez nosza peruki. Zwykle czarne dlugie proste wlosy lub pokrecone w rowne spiralki. Nie dziwie sie ze ich uzywaja. Ich wlosy sa twarde i pokrecone tak ze nie da sie ich zwyczajnie umyc i uczesac. Ktoregos dnia przymierzylam taka peruke..o Chryste to gorsze niz czapka, biorac pod uwage zar z nieba, nie wiem jak one w tym wytrzymuja...ale wiem ze to kobiety i chca jak wszystkie ladnie wygladac..


No dobra, to teraz co mnie wprawia w zdumienie, zaciekawienie.. Nie bedzie zadnej kolejnosci, zwyczajnie co mi sie przypomni:

1.. Chlopcy trzymajacy sie za rece. Idac ulica czesto mozno zobaczyc dwoch chlopakow, mlodych facetow trzymajacych sie za rece. Nie jest to zaden przejaw homoseksualizmu tylko okazywanie uczuc wzgledem swojego kumpla, przyjaciela. Juz do tego przywyklam, ale na poczatku takie pary' bardzo zwracaly moja uwage.
2.. Lodowki na klucz. Nawet w naszym domu taka stoi. Chyba tylko takie produkja..mozna sie zastanowic dlaczego?
3.. Nogi mojej zony naleza do jej meza. Dziewczyny i kobiety jesli chca byc uznawane za szanujace sie nigdy nie odslonia kolan. Citengi czy spodnica zawsze siegaja okolic kostek.
4.. Co rusz jak nadarzy sie okazja dzieci wymalowywuja sie na bialo. Twarz i odslonieta skore. Najczeciej kreda. Lubia udawac ze sa biale.
5.. Maja telefony nie maja ich gdzie ladowac. Czasem przychodza i prosza o podladowanie w naszym domu. Czesto laduja tam gdzie sie da. Na przyklad w kosciele czy szkole. Komorki maja bez abonamentu tylko na talktimy zasilajace konto. Kupony doladowywujace zaczynaja sie od 5tys kwacha do 50tys kwacha, przeliczajac to ok od 3,5zl do 35zl.
6.. Mile jest ze jak sobie cos zrobie, potkne sie, ukuje, przewroce cos to ludzie wokol zaraz mowia sorry sorry sorry i brzmi to jakby naprawde im bylo przykro. To moja wina ze ide jak slepa i nie patrze pod nogi, ale oni bedac ze mna czuja sie w jakis sposob za mnie odpowiedzialni.
7.. Kolejna mila rzecz to sposob w jaki sie do mnie i czesto tez do siebie zwracaja. Uzywaja zwrotu 'madam'. Good morning madam, how are you madam. I have question madam :) itd.. Drugi taki zwrot to przedrostek Ba przed imieniem czy funkcja np. Ba Jola, Ba Sister takze oznacza szacunek.
8.. Jako biolog nie powinnam sie temu dziwic, ale zwrocilo to moja uwage :) Czarna skora gdy sie goi to jest biala. Nasze dzieciaki czesto poobijane, ze zdarta skora wiec mam okazje sie przypatrzec, ze pod strupem i wokol niego jest biala skora. Dziwnie to wyglada, jeszcze bardziej rzuca sie w oczy.
9.. To chyba jakies zjawisko przyrodnicze... jak jest bardzo goraco to rozchodzi sie dzwiek jakby z jakiegos przekaznika radiowego, nie umiem tego lepiej opisac..takie bzyczenie i tylko przy wysokich temepraturach..nazywaja to 'nienie'
j.. Znacie netball'a? Dziewczyny zawolaly mnie zeby z nimi pograc. Widze dwa kosze i pilke do koszowki to ide na pewniaka. Zaczynamy, dostaje pilke, kozluje a one w smiech :D Netball to nie basketball. Poszukajcie w necie bo za dugo opisywac :)
k.. Give me my money. To slowa ktore slysze kazdego dnia. Na poczatku bylo we mnie duzo zlosci, gdy to slyszalam. Jak to your money? Teraz wiem ze one nawet dokladnie nie rozumieja co mowia. Nauczone automatycznie powtarzaja, majac nadzieje ze cos dostana. Nie daje niczego, jesli nie chce dac. Nauczylam sie mowic Awe=No=Nie.

Cytat

"The greatest gift I can give you is to guide you to discover the world of learning for yourself"

Wiadomosc z zeszlego tygodnia

W glownym miescie prowincji Luapula, w Mansie, dwie muzungu pobily rekord w smazeniu paczkow :)

W nocy z dnia 22 na 23 pazdziernika nijaka Jola i Asia usmazyly 109 paczkow z okazji uczczenia 44 rocznicy odzyskania niepodleglosci przez Zambie :) (24.10.1964) Paczki trafily do dzieci z oratorium w Chimese Parish :) ..ku wielkiej radosci wolontariuszek :D

Ponizej fotorleacja ze wspolnego swietowania :)
konkurs taneczny i skecze :)

Monday 20 October 2008

Samfya Welcome

18.10.2008



czulam ze wole zostac w domu ale wbrew sobie pojechalam..w koncu plaza i woda.. i tak jak przepuszczalam nastroj na wyoutowanie. Ale nawet taki nastroj przyciaga ludzi. W grupie z Luwingu znalazla sie Rebeca


kobieta po przejsciach, ktora przyblizyla mi realia zycia w Zambii z perspektywy zony. Sama wychowuje czworke dzieci z pensji nauczycielki (na polskie jakies 330 zl) Baardzo ciekawa osoba. Dluga rozmowa, wiele do myslenia, spacer, zbieranie bialych kamykow.. mnostwo w miedzy czasie rzeczy ale na tyle nie istotnych, ze nie ma sensu ich pamietac. Moze tylko to ze piasek byl tak goracy jak jeszcze nigdy w moim zyciu. Poparzylam ciut stopy wiec rzucilam sie do wody. Poplywalam i 'powalczylam' z miejscowymi dzieciakami na ochlapywanie :D Spotkalam znowu te dwie holenderki i pouczylam sie bemba. Jedzenie rekoma staje sie juz moja druga natura :) a przyciaganie chetnych na fotografowynia nie wywoluje odruchu wymiotnego ;p szczegolnie ze potem ciesza mnie ogromnie takie fotki :)


Mam tez cos specjalnie do zbioru owadow ;p dla Wydzialu Biologii przy Iwickiej , lodke dla Kuby ;), rower-nie wiem czy finski ;p-wraz z plaza dla Rudzielca, a reszta sie podziecie ;D

wieczorem..

16.10.08

powoli sie sciemnia (w jakies 20 min ;p). Delikatnie rozmazane obloki chyla sie ku dolowi. Siedze na ziemii. Przede mna centralnie mocne zielone drzewo, ponad nim mnostwo nieba. Pachnie kwiatami. Temperatura optymalna, czyli citengi i t-shirt. Zza plotu odglosy bawiacych sie wioskowych dzieci...
powtarzalnosc bywa piekna

A co nowego w oratorium

16.10.08

Wrocila siostra Maria wiec, ruszyly zajecia w grupach. Za mna juz dwa creativy (czyli zajecia plastyczne) i jeden movie ;p. Wszystko z Dominikiem (ok. 50 dzieci od 8 do 12lat). Na pierwszy ogien zwykle kredki. Rozdalam im male karteczki z napisana nazwa jakiejs rzeczy po angielsku (zeby sie jednoczesnie uczyly jezyka) i mialy ja narysowac. O dziwo byl spokoj i porzadek a rysunki niektorych sa naprawde nieprzecietne. Drugie zajecia to juz bitwa. Chcialam sprobowac pracy zespolowej i to byl moj blad. W kazdej grupie znalazl sie jakis lider, ktory zagarnial cala przestrzen kartonu tylko dla siebie. Wrzawa, narzekanie i bez sensu, wiec szybko przynioslam po kartce dla kazdego za co prawie nosily mnie na rekach ;p. A co do tematu prac to siostra im chyba cos zle przetlumaczyla, bo malowaly glownie domy, a mialy byc rozne rzeczy. Ale z drugiej strony fajnie bylo popatrzec jak jedna rzecz mozna odwzorowac w odmienny sposob.

A jesli chodzi o video to "Zaczarowany olowek" zaczarowal dzieci :D. Dawno tak nie wypoczelam, gdy one radosne momentami, az pialy z zachwytu, by pozniej prosic po raz drugi, trzeci itd. ten sam odcinek. Chyba dzieci w tym wieku tak maja, ze lubia ogladac i czytac te same rzeczy. Ja NIE :) Co nie zmienia faktu, ze to jedna z wiekszych przyjemnosci patrzec na nie gdy
podazaja wzrokiem za akcja na ekranie. A co do "zaczarowanego olowka" to akurat trafilam na odcinki, gdy podrozuja do odleglych krain i spotykaja czarnoskorych hehe. I wlasnie te odcinki najbardziej przypadly im do gustu :)

Cytat wolonatriuszki z Azerbejdzanu..

inne miejsce te same odczucia..

"Przy wyjezdzie z domu najbardziej obawialam sie tesknoty za domem, przyjaciólmi.. (...) ale czym jest rok tesknoty w porównaniu z reszta zycia? Boje sie, ze prawdziwa tesknota zacznie sie dopiero po powrocie do domu.."

Juz przychodza mysli, ze czas tak szybko leci i ze bedzie go tylko za malo.

But now I'm in Africa.. from head to toe just like my heart and my soul!!!!!

Saturday 11 October 2008

Migawki

"Raz smutni, raz weseli, czesto calkiem pogubieni.."


Przezylysmy nalot! ;P

10.10.08

Wczoraj pierwsza niesamowita burza, a wraz z nia powrot wszelkiego zycia. Do naszych drzwi dobijalo sie tysiace ciem (cmow?). Uchylenie ich na chwile spowodowalo wirowanie calego naszego salonu :) Deszcz - infula - oczyszcza.. powietrze, ziemie i moj umysl. Wzielam rower i w najwiekszych strugach deszczu zmagalam sie z siekajacym deszczem. Rewelacja. Objechalam boiska i reszte misji. Ludzie schronieni pod daszkami kibicowali mi hehe, chyba tez cieszyli sie z deszczu, ktory byl po raz pierwszy od zeszlego kwietnia. Myslalam, ze nie dojade do domu, zmoknieta do ostatniej nitki. Totalnie nic nie widzialam, nawet nie moglam otworzyc oczu bo tak walilo, do tego blyskawice i smagajace porywy wiatru. Sila zywiolu przy ktorej jestesmy tacy
malutcy. Te opady to jeszcze nie pora deszczowa (rain season) to tylko zmiana klimatu.. na cieplejszy :p wieje z polnocnego-zachodu, wiec z samego goracego srodka Afryki.

Wychodzac dzis z domu stapalam po 'dywanie' utkanym ze straconych skrzydelek tych nocnych motyli. Dzieci natomiast przyklejone do ziemii wylapywaly pendraki, ktore wyczolgiwaly sie na powierzchnie po deszczu, smakowe z inszyma ;P



ps. Ciekawe co Kuba porabia w piatek ;)

buziaki za murow

Jak ja jestem to nigdy nie moze byc normalnie ;)

08.10.08

Pazdziernik to zapowiadany najgoretszy miesiac w roku tuz przed listopadowymi deszczami. I co. I dzis 8.10 spadl pierwszy deszcz. Dawno sie tak nie cieszylam na jego widok. Tuz przed zerwala sie wichura, potem sie sciemnilo, walnelo pare piorunow i.. pokapalo..W Ugandzie juz pada, wiec u nas tez pewnie niedlugo na dobre sie rozpada. Takie wydarzenie trzeba bylo uczcic, jednoczesnie dezynfekujac gardlo na wypadek przeziebienia ;D Szot zubrowki i polski korniszon kupiony w miejscowym supermarkecie. Jest to jedyny polski produkt dostepny w Mansie, a moze i w calej Zambii. Teraz uszczesliwona calym dniem, swietowanymi urodzinami ksiedza Michala po
trzykroc ;p, niespodziewanym i oczekiwanym uslyszeniu Rudej.. moge zasluzenie pasc. Wiec padam. papa :) spijcie dobrze!

Kto Ty jestes?

07.10.08

Na pytanie kim jestes? Bez zastanawiania odpowiadam - muzungu.

afryka dzika

ale dopiero takie cofniecie pozwala dotrzec do waznych rzeczy o sobie samym, rownoczesnie tez pozwala na nauke i rozwoj.. taki maly paradoks..
zakopujemy sie w swiecie pelnych rzeczy, informacji, pospiechu i
stajemy sie wyspami, samotnymi wyspami

Narzekam i.. chce byc blizej

Mogliscie zauwazyc jak narzekam na afrykanczykow, jak ich moze i krytykuje..ale maja cos w sobie, nawet te 'leniwce' ;) moze to tajemniczosc zupelnie innej kultury..

to nie sa przyjaciele to sa postacie z zycia, z powiesci, chcesz ich poznac, odgadnac co w sobie maja..a i tak za kazdym razem cie zaskakuja, niby myslisz 'juz wiem' by zaraz nie wiedziec niczego. Czasami sa tacy, ze czuje sie tak bezpieczna jak nigdy w zyciu, a czasem tacy, ze gdybym sobie pozwolila bylabym smiertelnie przerazona. Znow to afrykanskie 'czucie'..

ZAMBIAN HITS ;)

Moje cialo porywa zambijska muzyka.. polaczenie raga z dyskotekowymi hitmi :D (nie znam sie na muzyce, wiec wybaczcie moj opis :)

Jest fajna piosenka o spotkaniu sie w koncu, zgaszeniu swiatel i rozmawianiu w ciemnosci do nastepnego dnia.. a zaczyna sie I love you babe... hehe juz mi chodza bioderka :D

Jeszcze..

na nic nie zachorowalam, nie zniechecilam sie, nie wywalili mnie choc juz straszyli deportacja :) i przyzwyczailam sie juz do nowego miejsca.

Choc duzo jeszcze do odkrycia, zrozumienia, przezycia, czucia...

duzo rzeczy tu czuje.. taka chyba roznica miedzy Afryka a Europa, tam sie duzo wie tu sie duzo czuje

Czuje tu jak budzi sie we mnie pociag do sztuki, cos siedzi we mnie w srodku i chce na zewnatrz. Zdjecia owszem, ale jestem bardziej tu za reportera niz artyste, co zaczyna mi ciazyc. Probuje pisac.. ale to jeszcze nie to. Szyje, ale na razie narzucone formy, szukam ujscia.. ale fajne jest to uczucie jak czujesz w srodku jak buzuje.

Monday 6 October 2008

Jestem w szoku..

4.10.08

ile w ciagu jednego dnia moze sie zdarzyc..

Tyle, ze usiadlam z oporami do pisania, bo wiem ze wszystkiego nie jestem w stanie pochwycic i zamknac w slowach. Ale od poczatku..
Dzis sobota, dzien wolny od pracy, skorzystalam z zaproszenia Winni (nauczycielki w przedszkolu i mojej uczennicy ;P) i wybralam sie na wycieczke nad Wodospody Mumbulumba, oddalone od Mansy jakas godzine drogi samochodem. Zbiorka o 6.30, wiec zwleklam sie po 5, ale glupia nie pomyslam o african time :) Zaladowana po brzegi odkryta polciezarowka ruszylismy dobrze po 7. Ja na pace z rozspiewanymi dziecmi i paroma nauczycielami (wszyscy oni ze szkolki niedzielnej). Na miejscu oczywiscie mnostwo zdjec (zostal mi poglos w glowie- yora, yora od ich nawolywania mnie by pstryknac fotke). Ale mnostwo tez nowych wrazen i przemyslen. Kilka rzeczy, sytuacji
mocno zapadlo we mnie. Pierwsza taka rzecza to to w jaki sposob odbyl sie posilek. Gdy ja poszlam zwiedzac i pstrykac, dziewczyny zostaly i zrobily obiad. Rozdawaly go na poczatku wedlug wieku, czyli maluchy pierwsze a potem cala reszta dzieci. Po nich ja dostalam na dwoch pelnych talerzach inszyme, gotowana kapuste z pomidarami i suszone rybki. Usiadlam i zaczelam jesc, by pochwili zrobilo mi sie cholernie smutno. Cala reszta nie nakladala juz sobie na talerze tylko wszyscy oni usiedli wspolnie do garnkow. Ja siedzialam tuz za nimi a czulam sie jak na innej planecie. Kto mnie dobrze zna, wie ile znaczy dla mnie wspolny posilek, jest symbolem wspolnoty, braterstwa, dzielenia sie, sprawia ogromna radosc i przyjemnosc. Bardzo nie lubie jesc sama. Mysle, ze to ich zachowanie wynikalo z potraktowania mnie jak goscia...Moze powinnam do nich dolaczyc, ale jak tu dolaczyc jak moje talerze polozyli na kamieniu z boku. Zastanawiam sie z czego tak naprawde to wynikalo. Czy ja 'gosc' - mam zaszczyt najesc sie ze swego talerza, czy ja
'obca' - nie dostapilam tego zaufania by jesc z jednego garnka. Nie wiem czemu ludzie, ktorzy wyrosli w tradycji jedzenia ze wspolnej miski, nie postepuja tak z ludzmi z innych kultur. Czy osobne talerze to jakas kultura nadrzedna?? Czy to kwestia nie krepowania, wkladanymi rekami do jednego pozywienia? Czy troska bym napewno sie najadla? Czy moze poczucie, ze jest
to cos co laczy tylko ludzi z danego kregu? Tak naprawde, to mysle ze chcieli mnie dobrze ugoscic. Rozumiem..chyba.. ale ja chce razem..wiem, wiem to moje europejskie i rownosciowe myslenie.. A co do jedzenia rekami to jest zupelnie inna nowa jakos :) na serio bardziej smakuje :) sprobujcie :p Na koniec posilku znow ryfa. Przynioslam ze swego 'wygnania' troche jedzenia, ktore mi sie juz nie miescilo i znow sie fatalnie poczulam, patrzac jak szybko znika. Nie lubie takich roznic miedzy rownymi ludzmi. To cale specjalne traktowanie bardzo mi ciazy. Powinnam patrzec na to ze tak juz jest i dac im mozliwosc poczucia sie gospodarzami..ale jakos we mnie tam w srodku cos sie nie godzi z taka koleja rzeczy.

No dobra, ale to jeszcze nie koniec wrazen :P Odwazylam sie i weszlam do wody, pomimo wiedzy o kilkumetrowych glebokosciach. Woda bardzo przyjemna. Jeden chlopak mnie wspieral i ratowal jak spodnie zahaczyly mi o jakis kij w wodzie i malo nie poszlam pod wode. Bylo troche paniki i rozdarte spodnie (tu specjalne sciski dla Madzika), ale by sie nie zniechecic (po raz kolejny w zyciu do wody) przeplynelam jeszcze pare razy w te i w na zad (nie wiem jak to sie pisze :P) Dolaczyly do nas dwie muzungu, holenderskie wolontariuszki ze szpitala w Mansie. Po kapieli owinieta w citenge rzucilam spodnie na jakis krzak by wyschly i poszlam z dwoma nauczycielami do pobliskiej wioski. Takiej 'wiejskiej wiejskiej' wioski :D Zrobilam pare zdjec za pozwoleniem, ktore wzbudzily salwy smiechu u fotografowanych :) i kupilismy kasabe (tute, maniok) i suszone gasiennice motyli.
Podobno teraz jest na nie sezon, tuz przed pora deszczowa. Caterpillars (gasiennice) suszy sie posolone na sloncu - nie jest to najbardziej humanitarna smierc :p. Byly bardzo dobre same, ale generalnie dodaje sie je do sosu z pomidorow i przyprawia na ostro papryka. Jadlam tez tradycyjny zambijski owoc - kasongole. Owoc ten ma twarda skorupke, z ktora miejscowi radza sobie rozbijajac o jakis kamien. W srodku znajduje sie kilka pestek otoczonych wodnistym miazszem. Smak dobry, tylko duzo zachodu a malo owocu :p. Podczas drogi na wodospody dzieciaki podekscytowane krzyczaly - amasaku, amasaku..
to tez regionalny owoc. Podobno do tej pory widzialy je tylko zerwane i sprzedawane na straganach w miescie..mieszczuchy :p.
Przed odjazdem zerwalam pare pieknych i w pierwszym momencie tajemniczych
kuleczek z drzewa... byla to slicznie zastygla zywica.

No i czas wracac. Na pace bylo cholernie ciasno. Na dodatek zabralismy z drogi jeszcze jakiego faceta z trzema oponami od ciezarowki, bo mu sie popsuly. Rzadko tu cos jezdzi, wiec niewiadomo kiedy nadarzylaby mu sie kolejna szansa dostania do miasta. Siedzialam na samym wylocie, glowy mi prawie nie urwalo, moja 'nigdy wiecej biala' koszulka pochlonela chyba caly kurz i brud z otoczenia, wlosy stanely sztywno deba :) ale nie to bylo kwintesencja drogi powrotnej. Podobno mialam ogromne szczescie. Mogli mnie zamknac, pobic i deportowac. Nie ma prezydenta, wiec rozne bojowki czuja sie panami sytuacji. Bylam twarda i teraz nie wiem czy to dobrze czy zle. Ale o co chodzi.. Ciut nieswiadomie zrobilam zdjecie rozkraczonej ciezarowce na drodze, powinnam sie kapnac, ze spodnie w kamuflaz i zielony T-shirt cos znacza. Byli to zolnierze. Jeden wyskoczyl z morda z krzakow. Niby mial racje, ze zakazane fotografowanie obiektow wojskowych. Ale ja nie chcialam mu dac aparatu, czulam ze bym juz go wiecej nie zobaczyla. No i zaczelo sie. Szarpanina, chcial na sile mi zabrac, nie spodziewalam sie tego i nie czulam jeszcze powagi sytuacji. Nie dotarly do mnie afrykanskie realia. Pozniej nasz kierowca powiedzial, ze jestem wyjatkowa szczesciara, ze nas puscili wolno. Sama nie wiem jak powinnam sie zachowac, ale mundurowi nie robia na mnie wrazenia. Teraz mysle, ze dobrze ze nie stracilam aparatu, ale czy w razie co bylby wart zamkniecia w ciupie? Naprawde moga wszystko. Na dodatek nie mialam przy sobie dokumentow, a czesc z nich byla pijana i 'naspawana'. Nie wierzyli mi, ze skasowalam zdjecie z nimi, a ja nadal nie pozwolilam tknac aparatu. Bylam bardzo stanowcza i opanowana, mimo ze juz kazali mi wysiadac, nie ruszylam sie. Miedzy nimi tez byly jakies sprzeczki. Jeden
mnie sciagal z paki a drugi odrywal tamtego. Skonczylo sie rozejmem, ze chca obejrzec wszystkie zdjecia z aparatu. Siedzialam i wyswietlalam pokolei...i tu zaczela sie przemiana. 'Lider' zamieszania przestal krzyczec i zaczal normalnie do mnie mowic, pytac co robie w Zambii.. Dzieciaki mnie chyba uratowaly, ich wesole miny na zdjeciach z przedszkola, lekcje z
nauczycielami i cala moja wolontaryjna praca zmienila jego nastawienie. Nie
chcial ogladac dalej i powiedzial, ze wszyscy powinni sie kochac, ze niech bedzie milosc miedzy Zambia a Polska. Powtarzal kilka razy cos o milosci. My odjechalismy. Pareset metrow dalej nasz kierowca sie zatrzymal i to wlasnie on dal mocno do zrozumienia czego uniknelismy. Twarda Jola, czy glupia?

Wiedzialam, ze ja gdzies dojde dzieki moim zdjeciom...wsadza mnie do ciupy hehe. Uff, ze po wszystkim. Nie wiem czy sluszna byla moja reakcja, ale nie umiem poddac sie agresji. Punkowe czasy wyrobily we mnie automatyczny opor i dzis pomoglo, nic nie stracilam..zdjec, zdrowia, wolontariatu..
A chwile wczesniej, jadac na tym trucku, myslam sobie o tym jak sielsko i przyjemnie mozna zyc nawet tu w Zambii. Poczulam tez czyjas dlon na ramieniu. Tak mocno, ze odwrocilam sie by sprawdzic kto to. Nikogo nie zobaczylam, ale nadal czulam. Czyzby Anioly daly znac o sobie?

pierwszy piatek miesiaca..

3.10.2008

wiec msza o 16, razem z dziecmi z oratorium. Lepiej nie mowic co oni tam wyrabiali :p Jak tylko usiadlam to mala dziewczynka zlozyla sie na moich kolanach i zasnela. Wycieralam jej skroplony pot z czola, podpieralam i sama sie bardzo wyciszylam. Ogarnal mnie przyjemny spokoj wynikajacy z poczucia opieki nad tym malenstwem.

A wieczorem kolejna chwila wyciszenia, gdy zajrzalam jak idzie chlopakom z tylu szkoly na budowie. Siedzieli we trzech nad ogromnym ogniskiem. Ognisko nietypowe bo w gigantycznej prostokatnej jamie w ziemii, wykopanej pod budowe czegos. Z jednej ze scian wystawal glaz, ktory trzeba bylo usunac. Metoda bylo podlozenia ognia pod kamieniem tak by go zczarnic a potem skruszyc. Siedzac tak sobie i wpatrujac w kilkumetrowe plomienie nauczylam
chlopakow paru slow po polsku. Zabraklo mi do tego obrazka pieczonych kielbasek ;) tego nie mialam, wiec przynioslam chleb ale oni jak tylko go zobaczyli to pochloneli bez zastanawiania sie nad pieczeniem ;)

A propos kielbasek.. ja nadal bezmiesna :) ryby pyszne i dwa razy w tygodniu, wiec sie trzymam wciaz moich przekonan, no i odzywka bialkowa raz w tygodniu (goraco pozdrawiam Ewe, Lukasza i Franka :)

Friday 3 October 2008

Pytacie, wiec odpowiadam :)

Nie gloduje i mam jeszcze w co sie ubierac, ale jak macie ochote mi cos podeslac to bedzie mi bardzo milo. Kurde, chyba nigdy nie dostalam paczki dla siebie :P Niedlugo bede wiedziec czym mozna wspomoc mnie, a raczej moje dzieciaki, wiec napewno napisze o tym. Moze ktos pamieta jak zrobic mase solna? :P
Mi osobiscie przydalyby sie filmy, stare filmy, mam ochote na Stowaryszenie umarlych poetow, Przed wschodem slonca, Anie z Zielonego Wzgorza. W ten weekend po dluzszej przerwie sobie cos obejrze. Asia jedzie na wycieczke, wiec wpadajcie, chata wolna :)..cholercia ale tesknie za Wami.
Z innych rzeczy to brakuje mi kontaktu z przyjaciolmi, jak mozecie to piszcie co u Was, czytam to z zapartym tchem i usmiechem na ustach. Znaczycie dla mnie bardzo wiele. Codziennie przewijacie sie w moich myslach i snach (czy ktos spodziewa sie dziecka? takie przeczucie, ze bedzie jakas mala dziewczynka ;P), patrze na rzeczy od Was i trzymam za Was kciuki. Wisicie na moich scianach, razem z Palacem Kultury, buddyjskim rozancem i lapaczem snow.
Dostalam pierwsza pocztowke i szla tylko 10 dni z Laponii, wiec w poprzednia sobote wrzucilam CD ze zdjeciami i modle sie by dotarlo do celu. Tak bym chciala sie wszystkim podzielic.. Czasami mysle ze czlowiek zmienia miejsce zamieszkania i zaczyna nowe zycie, z nowmi ludzmi, ale ja tak nie mam. Jestescie nieodlaczna czescia mnie, niezaleznie na ktorej polkuli jestem. Kuba zwrocil mi uwage ze patrzenie pod nogi znaczy dla niego teraz zupelnie cos nowego, tak i ja podnosze wieczorem glowe, patrze na ciche, spokojne niebo i usmiecham sie do Was. W koncu miejsce pietki jest na dole (tudziez w dole :P)

Przychodza rozne mysli

Zamyslilam sie nad zrobionymi przeze mnie zdjeciami dzieciom z przedszkola. Po kilku minutach mogly ciut o mnie zapomniec a ja to wykorzystalam ;) Udalo sie uchwycic fajne chwile, emocje, cos z ich wnetrza...cos czego nie da sie zrobic z dziecmi z oratorium. Te sie rzucaja i nie ma szans na inne niz pchajace sie aparatu twarze, rece, nogi..I tez przyszlo mi do glowy, ze tym pierwszym latwiej pomoc, zebrac na nie pieniadze, pokazac jakie sa sliczne, kochane a dla tych 'moich' oberwancow chyba duzo trudniej. Po pierwsze nie lubie fotografowac ich biedy, a po drugie to co bym chciala w nich sfotografowac i co mogloby wplynac na wyjecie portfeli ludzi gdzies daleko stad nie da sie uchwycic, bo dostaja szaleju na widok aparatu. Ale tak samo z kredkami, papierem, pilkami.. walcza o wszystko. Te dzieci to zupelnie inni ludzie..
Przed chwila czytalam... uwielbiam czytac, jest to jedna z wiekszych moich przyejmnosci, dla mnie oczywista, a wielu tutaj nigdy nie przeczyta zadnej beletrystyki. Maja swoj swiat a ja jestem z zupelnie innego swiata. Porownania nie maja sensu i nie sa potrzebne, ale swiadomosc roznosci zmienia mnie. Wychowana w Europie nie mialam pojecia jak gleboko odmienni moga byc ludzie.

Proud Jola ;P

Zostalam zasluzenie pochwalona za moje zdolnosci krawieckie hehe. Wlasnie jestem po pierwszej lekcji u Obeta. Nie tracil czasu i wrzucil mnie na gleboka wode. Dal mi do uszycia sukiennke dla malej dziewczynki :D jest juz prawie gotowa i wyglada! jak sukienka hehe. Oczywiscie on wykroil, ale cale szycie moje. W piatek kolejne wyzwanie ciekawe co wymysli tym razem. Jestem tez po pierwszych zajeciach komputerowych z nauczycielami. Zawsze bronilam sie rekoma i nogami przed nauczaniem a okazalo sie ze moze to byc bardzo ciekawe. Na koniec zajec uslyszalam ze bylo bardzo bardzo interesujaco i ja sama czulam ze udalo sie dopasowac zajecia do grupy, ze naturanie wypadlo troche sleczenia, kombinowania, wrocenia do matmy z podstawowki (jak
obliczyc 12% z 15246 przy uzyciu kalkulatora hehe) troche zabawy z wygaszaczem i zmiana pulpitu.
Pierwsze zajecia z zywienia tez juz za mna. Klasa 20 osobowa, glownie mlode matki i paru chlopakow. Poczatek sztywny, ale sie rozkrecilam i juz pod koniec 'wkrecali zarowki' jak w podstawowce :D a takze malowali wszystko co im przyszlo do glowy na temat herbaty. Mialo byc o herbacie a wyszlo jak zwykle hehe czyli byly domy, kroliki, serca, kwiatki, autobusy... widac ze
sprawialo im przyjemnosc malowanie, pewnie nie czesto maja taka mozliwosc. Nastepne zajecia o kawie :)

thanksgiving day

17 pazdziernika obchodzony jest Dzien Wdziecznosci. Z tej okazji losujemy 'tajemniczego przyjaciela' i go obdarowywujemy w tym dniu. Przypomnialy mi sie Mikolajki na Iwickiej (ale bylo fajnie;) Ja razem ze staffem ze skillsu. Juz wylosowalam osobe teraz zdaje sie na swoja nieograniczona ;P wyobraznie hehe

Na biezaco

pare zdarzen z ostatnich dni..

Pierwsze to oratorium, do ktorego wloke sie prawie codziennie zmeczona zajeciami i sloncem, by po chwili szalec i sama promieniec. Uwielbiam te dzieciaki, nie jedno czy drugie, ale wszystkie razem. Maja cos takiego ze mija zlosc, zniechecenie i zmeczenie. W ich twarzach poznaje Boga. Sa czasem jak male diabelki, czasem jak diably wcielone, zawziete, samolubne, nieposluszne, testujace nas, ale we mnie pozostaje po szybko przeminietym smutku, zlosci, niezrozumienia sama milosc. Za nic. Sa niesamowici, a moze to ja tak reaguje na dzieciaki, ktore od poczatku maja pod gorke, wiekszosc z nich paleta sie caly dzien, w oczekiwaniu na popoludnie z nami. Nie wiem
kto bardziej kogo potrzebuje, one nas czy ja ich..
Zeby nie pisac samych ogolnikow to wrzucam co dzis sie dzialo:

- z najmlodszymi lepilam figurki zwierzat i ludzi z przyniesionej przez chlopakow (gdzies wykopanej?) gliny, byl slon, moj pies, delfin.. fajnie wykorzystuja dostepne rzeczy do zabawy. Szczytem rozwinietej pomyslowosci sa robione z drutu samochody. Wszystko z poskrecanego drutu: drzwi, silnik, maska i to jeszcze jezdzi na wycietych z japonek gumowych kolkach. Ma tez
przekladnie ze moze skrecac..zobczycie na zdjeciach :D 

- ktos przyniosl dzis ze soba cos podobnego tylko ze nie samochod a rowerzyste..byly dwa kolka i przyczepiony pedalujacy ludzik, jak sie popychalo dlugim drutem.. genialne!

- byl tez chory Salomon, ktory jak juz sie u mnie zwolnil zaczal robic salta :P na drugi raz juz nie bede taka naiwna hehe (duzo sie ucze jak postepowac z dzieciakami)

- Aerodesin w uzyciu hehe Bright wyleczony z opryszczki (byle mnie za to nie zamkneli ;)

- football- jestem pierwsza dziewczyna w druzynie! Pilka nozna jest zaje.... zaczelo sie wczoraj jak okiwalam takiego malca (jakby bylo sie czym chwalic hehe) inni to podchwycili i juz gralismy, a dzis sami mnie wolali. Zdobylam bramke to juz jestem gosciowa :P no i jedna tez mi przeszla, gdy chcialam sobie odpoczac na bramce hehe. Na koniec dnia male comeptition w pompkach,
przysiadach i brzuszkach...te blyskawice, ktore ciezko mi dogonic na 'boisku' wymiekaja przy pompkach hehe bedzie wiecej :P

- sa dni ze maluchy hurtowo rycza, jednemu cos sie stanie, potem drugiemu cos zabiora i tak pokolei, podchodze do nich, klade rece na plecach i klatce i skupiam sie by przekazac jak najwiecej spokoju, wyciszenia, ciepla.. nie mija minuta i jest po sprawie..rece ktore lecza hehe

- poranione stopy, odprysniete paznokcie.. ale wtedy o dziwo nie placza..przysypuja piaskiem, utykaja, ale nikomu sie nie zala, nawet same nad soba specjalnie sie nie rozczulaja, ale jak ja to widze to sama ledwo stoje. Kazde z dzieciakow ma jakies blizny po ranach cietych, przypaleniach i te pokiereszowane stopy. Biegaja w wiekszosci na bosaka, ich skora co prawda jest duzo twardsza od bialej, ale jak spadnie cegla ktora taki malec dzwiga, zeby zbudowac sobie samochod to najtwardsza skora nie pomoze..za miekka jestem na takie widoki..

- na zakonczenie dnia, siadam z moja grupa Don Bosco (12-15l) i zanim sprawdze obecnosc wyznaczam ktoregos zeby sie pomodlil, stalym punktem stalo sie tez to ze oni prosza zebym pomodlila sie po polsku, wiec siedze wsrod nich i mowie 'Ojcze Nasz' - wazny moment dnia, by na chwile sie skupic, przestac 'biec' zatrzymac sie i zobaczyc ile dalo sie zrobic. A nastepnego dnia znow sie z nimi spotkac. Przywlec sie ociezale i ganiac za nimi ;).

Sporo tez czasu spedzam w skillsie. Obet uczy mnie nie tylko krawiectwa. Uczy wytrwalosci i rzetelnosci. Gdy w kolejnej probie znow cos ciutke zle przyszylam, tak ze nie bylo prawie widac niedociagniecia, poszlam do niego pewna ze zaakceptuje, powiedzial ze "tak, nie jest to latwe, ale trzeba to zrobic" kurde trafilo do mnie. Wiec sleczalam nad odpruwaniem i zaczynaniem
wszystkiego od poczatku...podoba mi sie ta cecha, robienia jak nalezy, niezaleznie od trudnosci po drodze.

wstaje jak kazdy i jak kazdy ide do pracy od pon do pt. A jednak inaczej..

Codziennie wieczorem totalnie wypruta zbieram sily by nie isc spac o 19. Za oknem od godziny juz ciemno a wszelkie zycie poza uwolnionymi psami i cmami gigantami zanika. Pisze wtedy, czekam na telefon od Kuby i mysle, bo kazdy dzien mimo ze zaczyna miec wyznaczony porzadek (msza/ jedzenie/ praca/ jedzenie/ praca/ kroliki/ jedzenie/ mycie/ spanie.. ostatnio pomiedzy szycie i pingpong) wnosi cos do mojego zycia..mniejsza lub wieksza madrosc..miedzy innymi po to tu przyjechalam.

Dzis zadzwonil ksiadz dyrektor z SOMu, jego glos i to jak przebiegla nasza rozmowa uswiadomila mi ze robie cos na co niewielu sie decyduje, ze to co dla mnie jest takie normalne i oczywiste, ze jestem tutaj w Afryce, robie swoje najlepiej jak potrafie dla innych jest czyms niewyobrazalnym, ze wzbudza podziw. A ja wstaje jak kazdy i jak kazdy ide do pracy od pon do pt. A jednak inaczej.. Milo tez bylo poczuc ze mamy wspacie, my wolontariusze rozeslani po swiecie. W ostatni pt bylo spotkanie tych co wlasnie powrocili z misji. Z pewnoscia bardzo przyjemne chwile, ale jednoczesnie pomyslalam, ze sa juz nastepni na moje miejsce. Nowe zapalone serca, przemierzaja ta droge co ja. Nigdy nie zapomne pierwszych odwiedzin w Somie (buzka dla Aldonki;), Dziadka ktory utwierdzil, ze Afryke mozna i warto kochac i ze mozna dla niej oddac kawalek siebie. Oddaje kazdego dnia, cala energie, wiare, wiedze.. i jest mi z tym super.

Ale nie zawsze tak mysle, czasem zalamuje rece w zderzeniu z rzeczywistoscia, oporem ludzi, inna mentalnoscia, biernoscia.. afrykanczycy bywaja jak muchy w rosole, nigdzie im nie spieszno, wysilek nie jest dla nich, zasypiaja na budowie, to co maja zrobic dzis beda robic przez najblizszy tydzien, nie mysla koncepcyjnie, nie sa przedsiebiorczy, godza sia jak dla mnie zbyt latwo z tym co maja. Moze dzieki temu przetrwali..bo ciezko tu cokolwiek miec..ale jak nic sie nie robi tylko czeka to jak ma cos byc? Czekaja az praca sama do nich przyjdzie. Moi uczniowie to tez nieodosobniony przypadek. Z jednej strony idealni: sluchaja, pisza, nie przeszkadzaja..ale na nastepnych zajeciach okazuje sie ze nic nie pamietaja. Na tescie odpowiedz na dwa proste pytania zajmuje im polowe czasu zajec. Duzo trzeba by zobaczyc choc cien postepu..ale moze tak jest wszedzie tylko do tej pory tego nie zauwazalam. Nastawiona na natychmiastowe rezultaty..