Dzis wigilia. Dla moich studentow nie ma znaczenia, bo jej nie obchodza, Chcieli dzis napisac egzamin z Excela. Gdy powiedzialam im, ze w Polsce dzis swietujemy itd. uslyszalam 'ale jestes w Zambii'. To prawda, wiec przygotowywalam pol nocy test a drugie pol konczylam robic prezenty. Myslalam, ze goraczka przedswiatecznych zakupow mnie tu ominie. Chyba nie pomyslalam, ze bede miec blisko 300 dzieciakow ;). Wlasnie dla nich wszystkich kupilysmy wczoraj prezenty. Nie dotarly (mam nadzieje, ze na
razie) zadne paczki, wiec zlapalysmy za koszyki i w regaly :). Splukane, ale zaopatrzone wyszlysmy po paru godzinach. Tak duzym Mikolajem to nigdy nie bylam :) I chyba dawno robienie prezentow nie przynosilo takiej przyjemnosci. Teraz pod nasza choinka lezy stos kredek, zeszytow, samochodzikow, lalek, notesow, opasek, majteczek dla najmlodszych (wiele z nich nie ma nawet jedenj pary :/). Ponadto cos dla liderow (chlopakow, ktorzy nam pomagaja), a dla reszty (przyjaciol, siostr, ksiezy i znajomych, z ktorymi widze sie kazdego dnia) zrobilam cos sama :p. Co dziwne i zupelnie nieoczekiwane sama tez otrzymalam prezenty. Kieszonkowy Nowy Testament od
architekta z Belgii, apaszke od Brawo handlujacego na markecie i przede wszystkim cudowne wczorajsze chwile w oratorium. Czekajac az Dominic group sie zbierze do ogladania zdjec i filmikow, ktore im do tej pory zrobilam, puscilam im klip z Janem Pawlem II "zaufaj Panu" juz dzis.. klip z Polska. Siedzieli skupieni a ja zaczelam miec watpliwosci, czy powinnam pokazywac im cos co wydaje sie byc dla nich zupelnie nieosiagalne. Nadal nie wiem. Katwishi. Ogladanie zdjec bylo jedna wielka wrzawa i wybuchami smiechu. Ja sie dowiedzialam, ze rozpoznaja mnie juz po samej stopie (w koncu po czym poznac pietke;) hehe. Na jednym ze zdjec byly siedzace dzieci i kawalek
mojej nogi, na co one BaJola, BaJola :D. Gdy sie skonczyly zdjecia wolaly "Poland, Poland" - chcieli jeszcze raz obejrzec teledysk. Patrzylam na Polske i na nich, jeden chlopczyk siedzacy kolo mnie bezblednie zaspiewal "zaufaj Panu juz dzis" po nim podchwycilo jeszcze pare dzieciakow a ja rozmieklam.
Po oratorium kolejny wieczor tancow :D wiem, ze byl jeszcze adwent, ale nasze dwie agentki (sieroty z City of Hope w Lusace), ktore przyjelysmy do nas do domu na okres wakacji, sa niestrudzone i polozenie ich przed polnoca jest awykonalne ;) wiec nam tancza, plota warkoczyki, robia ozdoby na choinke i daja mnostwo radochy. Mysle, ze sa kolejnym prezentem jaki otrzymalysmy na swieta :D. Hilda i Stela sa niepokorne, w srodku dobre i bezposrednie we wszystkim. Jak to Evans powiedzial, mamy teraz z Asia
rodzine :). Gdy w koncu udalo sie i poszly spac, przy kawie z koledami od Moni w tle, robilam hurtowo kolejne prezenty by zdazyc na 24-tego ;)
Magia wigilijnej nocy przyszla w tym roku bardzo pozno. Ten dzien pomimo, ze nie tradycyjnie w Afryce to bardzo tradycyjnie zabiegany. Ostatnie zakupy, dokanczanie prezentow, przyczepianie nowych liter w kosciele i holu i jeszcze masa jakis drobnostek do zalatwienia. Na dworzu okolo 30 stopni, cudowna pogoda na rower, wiec po "wigilijnym lunchu" z ksiezmi (gdzie bylo 16 potraw wliczajac pomidory, oliwki, ogorki i sledzie z Namibii ;p) nie moglam sobie odmowic i sie przejechalam. Ponadto nie moglam znalezc sobie miejsca,wszystko bylo jakies dziwne, caly plan dnia (chociazby Wigilia o 12.30), otaczajaca atmosfera (bardziej przygotowywujaca do imprez noworocznych niz Bozego Narodzenia), slonce, krotki rekaw i nagminne mysli o
przyjaciolach, o Polsce. Przejazdzka nie pomogla, ale przy okazji popatrzylam jak ten czas spedzaja inni. W shopritcie (supermarket) kolejki za chlebem i wykupowanie wszystkiego, czyli tak jak u nas ;p. Duzo osob w swieta odwiedza rodzine na wsi, dlatego chleb, cukier i olej spozywczy najszybciej znikaly z
polek. A wracajac do domu, luknelam co na Senamie slychac ('dzielnica rozrywkowa' pareset metrow od naszej misji). W swieta chyba wzmozony ruch w interesie, bo duzo wiecej ludzi na ulicy. Senama market to dluga rozgaleziona uliczka gdzie co pare metrow z kazdej strony rozlokowane sa pub'y. Muzyka na full i pijani ludzie, od malych po duzych :(. Ciezko mi to wytlumaczyc, ale nie sa to zwykle puby jak w Polsce. A moze sa tylko tu taki styl zycia jest bardzo napietnowany? Przebywanie tam, picie alkoholu jest czyms poza przyjetami granicami dobrego szanowania sie. Pozniej sie dowiedzialam, ze jeden chlopak malo nie zginal w bojce tego dnia.. sluchajac ludzi wczesniej, to kazdy sie tego spodziewal, ze jak sobie popija (a w
swieta trzeba swiatecznie wiecej) to nie ma bata cos musi sie stac. Po calym tym dziwnym dniu, gdzie mialam tendencje do porownywania, tesknienia i nieodnalezienia poszlam do holu na msze polaczona z bozonarodzeniowym przedstawieniem. Poprzedniej nocy spalam zaledwie ze 4 godziny, wiec jak zgasly swiatla duzo samozaparcia wlozylam w to zeby trzymac oczy otwarte. Oczywiscie wszystko w bemba a calosc trwala dobre 3,5 godziny. Podziwialam sie po wszystkim, ze wytrzymalam hehe i bylam swiatecznie szczesliwa. Pomodlilam sie w ciagu tych 3 godzin chyba za wszystkich, ktorych znam ;p i poczulam przyjemne wigilijne uczucie, gdy usiadl kolo mnie Lameki, chlopiec z oratorium. Po przywitaniu sie nie puscil mojej reki i trzymal mnie dlugo,
to pomoglo dotrwac do konca :). Potem powiedzial: Jola, ukulu (spac) i nie wiedzialam czy mam go jakos wziasc w ramiona, zeby sobie usnal, czy odeslac do domu. Gdy myslam on juz zasnal owiniety w moja citenge. Byl jak wedrowiec, ktorego przyjelam i dzieki ktoremu moglam odsunac myslenie o sobie i cos komus dac.
Nie wazne gdzie i jak spedzamy Swieta, bo to co najwazniejsze musimy odnalezc wylacznie w sobie samych.. czasami dzieki innym..
15 years ago