AFRYKA, Zambia 2008-2009

Wednesday, 12 August 2009

To my Impundu..

Kiedys myslalam, ze to jakas pomylka. Wierzylam, ze bedzie dobrze bo niby mam szczescie do ludzi.. Trudne poczatki, poprawnosc w relacji i podwojne mury. Jedne moje drugie Asi. Radzilam sobie z tym jakos ‘by my own’, ale to nie bylo to. Teraz zegnajac sie ze wszystkimi tutaj, probujac sie jakos trzymac, bronie sie jeszcze przed jednym... przed myslami, ze to pozegnanie tez z Asher. Przez ten rok stworzylysmy J2 impundu (.. like twins :) Podobne cele, rozne drogi by wydeptac ta wspolna. Na ktorej czujemy sie pewnie i soba.

Wiem, ze za pare dni, tygodni usiadzie i przeczyta te slowa pisane w ostatni nasz piatek w Mansie. Poki tu jestesmy nie czytamy swoich blogow nawzajem.. wiec czeka ja niespodzianka :) Wlasnie obcina wlosy i niczego sie nie spodziewa hehe.
I dobrze :) Gdybym jej powiedziala to co chce napisac zbagatelizowala by to, machnela reka i powiedziala, ze kazdy moglby to co ona. Bufi! Nie widzi swojej wyjatkowosci. Ja ja widze i cenie. Dlatego dzisiaj chce jej podziekowac, za ten rok, za wszystko! Za to, ze dzieci sa przy niej szczesliwe, ze slowa nabieraja glebszego sensu, ze obserwacje rodza wnioski, ze czas jest po cos, ze warto nazywac rzeczy.. Setki wspolnych dni, tysiace przegadanych godzin, niby ‘skazane na siebie’ a tak naprawde w jakis sposob odnalezione.
Natotela sana sana Asia!!!

Nie placz :) pojedziemy do Wrocławia ;p

Tuesday, 4 August 2009

Last Tuesday




Dzieci uradowane gdy dorwa gazete :) na kazdym zdjeciu bialego, czy tez zoltego (bez roznicy ;p) widza mnie i Asie. Powyzej moje wcielenia w ktorych zostalam odnaleziona :) wlacznie z krolikami przedstawiajacymi nas dwie.
Rozbrajaja mnie, smieje sie i wciagam w zabawe. Cephas jest blondynem z dluga grzywka, a Chapi eleganckim chinczykiem, na co stanowczo protestuje :)

Od wczoraj codziennie przychodze z aparatem do oratorium, swiadomie ludzac sie, ze moge zabrac te chwile ze soba. Zaraz mnie oblegaja i chca porobic zdjecia, wiec daje im kamere i wracam grac w pilke. I niby jest normalnie, jak codzien.. ale wcale nie jest.


Smieszny ten blog, jakby wyciagal tylko pojedyncze zdarzenia wcale nie pokazujac co widze. Niby sztuka patrzenia. Smieszne. O drugiej w nocy z braku checi by kontynuwac sen, bo w srodku znow szarpie, zajmuje sie pierdolami i spadaniem w dol. Cieknie z nosa, z oczu.. W nocy mozna odregowac te przepelnione ukrytym rozrywaniem serca ostatnie godziny w oratorium. A najgorsze dopiero przede mna.. coraz gorzej to widze i coraz mniej sil..