AFRYKA, Zambia 2008-2009

Wednesday 24 September 2008

Kolejny poniedzialek

Siedze u siebie w salonie i przygotowuje zajecia na dzis i jutro. Probuje ogarnac i uporzadkowac rzeczy bo inaczej sie gubie w tym wszystkim. Komputery z nauczycielami powoli ruszaja. Dla czesci z nich to powtorka dla niektorych pierwszy kontakt z komputerm. Czuje, ze to wyzwanie dla mnie. Trzymajcie kciuki!
Czesto mam ochote, tak nad ranem po sniadaniu wskoczyc jeszcze do lozka i sie zdrzemnac, ale zaraz przychodzi pytanie „po co tu przyjechalas?” wiec biore sie ze rozkladanie rzeczy i myslenie..w tle slychac hymn Zambii, codziennie spiewany przez uczniow.. Nie chce tracic czasu, wiec nawet jak nie mam akurat roboty to wychodze do ludzi i patrze co robia, jak zyja, czasami moge sie do czegos przydac, czasami poprostu sie ze mna (tudziez ze mnie hehe) posmieja. W taki sposob zaprzyjaznilam sie z Jonathanem, zlota raczka na misji. W ostatni piatek usiadlam i patrzylam jak zbija futryne, potem ja bejcuje.. siedzielismy i gadalismy na przemian z cisza...takie chwile to znak ze jest sie we wlasciwym miejscu.. podobnie wczoraj wykonczona po jakis strasznie dlugich uroczystosciach w kosciele juz prawie drzemalam, ale wstalam i wyszlam na spacer. Wzielam aparat ze soba, dzieciaki pozowaly cale szczesliwe. Za kazdym razem chca sie zobaczyc na ekranie, wiec biegna ustawiaja sie, ja robie fotke po czym wszystkie skacza na mnie zeby cos zobaczyc. Ich ulubione pozy to rece w gardzie lub powazna twarz. Nigdzie prawie nie widzialam tu u dizeci takich powaznych twarzy jak na zdjeciach. Normalnie maja usmiech od ucha do ucha a jak widza ze bedzie zdjecie cala mimika splywa z ich twarzy. Nie wiem czy ktos ich tak kiedys nauczyl czy gdzies podpatrzyli.. moze maja tylko zdjecia do dokumentow.. czasami jak juz pstrykam serie to sie rozluzniaja i zachowuja naturalnie, tryskaja radoscia. Dzieci sa super. Jeszcze nieskrepowane, oddajace na zewnatrz to co w nich. Te starsze juz sa rozne. Jest jeden taki chlopak ktory dziala mi na nerwy, ucze sie opanowania przy nim hehe. Sa tez tacy ktorzy zwyczajnie podchodza i mowia ze chca cos co nalezy do mnie. Wczoraj wlasnie tak mialam w oratorium. Poszlam pograc w ping ponga a taki podrostek, okolo 14 lat, wyskakuje zebym oddala mu moja mp3. Bez zadnych ceregieli mowi ‘give me’ szok. Tylek bym mu sprala to by sie oduczyl :P A tak na powaznie, jest przykro. Dla wielu jestem tylko zrodlem korzysci materialnych i finansowych. To fakt ze mam duzo wiecej, ale tak juz jest na tym swiecie ze jedni maja a drudzy nie.. L A propos bogactwa, to przylapalm sie na tym, jak zmienia sie sposob widzenia od punktu siedzenia. To chyba byla sobotnia msza. Mlody chlopak mial czytanie. Wyszedl a ja pierwsze co pomyslalam to ale nadziany gosc :D mial pantofle, wyprasowane spodnie, czysta koszule i kamizelke polarowa wow hehehe. Ja, raczej nie wyrozniam sie od wiekszosci spoleczenstwa: moje ubrania juz trwale maja plamy, spodnice gdzies polatane po zaczepianiu o klatki krolikow, koszulki albo zolkna od wody albo maja dziury po szalenstwach z pilka..ale spoks odkrylam w weekend secendhandy :D jakos ubran hmm jak sie dobrze poszuka to sie znajdzie cos calego :P W tenze weekend zahaczylysmy tez o targ. Nowe citengi juz czekaja na skrojenie i uszycie kiecek ;) Wypozyczylam maszyne do siebie do domku i bede chodzic na prywatne lekcje u Obeta, nauczyciela ze Skills Trainnig Center (tam gdzie ucze zywienia i higieny) Mam nadzieje ze chociaz poszewki na poduszki wyjda :D
Wiem, ze tekst nie oddaje tego co mogly by zdjecia, ale zrujnuje sie umieszczajac je na stronke. Wymyslilam zatem ze przesle plytke z tym co dotychczas udalo mi sie cyknac i przesle Kubie a on w miare mozliwosci rozesle lub przekaze dalej.
Czas mi leci bardzo szybko i wlasnie dotarlo do mnie ze w przyszla sobote bede obchodzic moj pierwszy miesiac w Afryce! Byle do grudnia a potem z gorki.. ale nie chce na razie o tym myslec
Za to mysle o przyjaciolach, brakuje bardzo, czasem bardzo dotkliwie.
Mimo, ze rzadko pisze to czesto o Was mysle.
ALL THE BEST FOR YOU
Czarna Pietka
Ps. Przypominajacie sobie ze jestescie bardzo bogaci..w roznym sensie tego slowa.

prezentacja

Kochane agentki i laboratoryjne ciacho z Wydzialu Biologii, przyszla w koncu chwila ze siegnelam po cd ktore dla mnie stworzyliscie.
Prawie caly dzien bezowocnie spedzilam dzis w domu, brzuch nachrzania, pierwsza biegunka meczy..trzeba bylo nie pic z jednygo kubeczka z dzieciakami ;P
i jeszcze inne przeciwnosci dopadly.. poczucie ze cie totalnie zlewaja (jedna siostra mi tu podpada, ale nie ze mna takie numery ;)
Dodala mi sil wasza prezentacja! Wielkie dzieki! Ide dzialac :D

Tuesday 23 September 2008

a propos jedzenia..

Jedzenie lezy na samym poczatku naszych ludzkich potrzeb, dopiero gdy zostanie zaspokojona ta potrzeba jestesmy zdolni zaspokajac kolejne..zdobywania wiedzy czy nawiazywania glebszych relacji z innymi..
Codziennie widze 15 latki wygladajace jak 8-9 latki czy 8 latki jak 4 latki. Przedszkolaki na swoje sniadanie przynosza sucha kromke chleba albo garstke ugotowanego ryzu, niektore pare ciasteczek i wode z sokiem. Siadaja na matach i cale usmiechniete lamia potroszku dzielac sie z kazdym kto akurat nic nie ma w lapce. Teraz, dotarlo do mnie, ze te dzieciaki nie sa w stanie normalnie sie rozwijac, rosnac.. z powodu niedozywienia. Permamentny brak bialka.
Dziwnie sie poczulam na mysl o moim wegetarianizmie. Dla nich to totalna abstrakcja.
Moc cos zjesc jest ogromnym szczesciem, ktore jest tu celebrowane z nalezyta czcia. Gdy widzi sie kogos spozywajacego posilek nie przeszkadza sie mu. Nalezy sie wycofac i niezaklocac tej najwazniejszej chwili w ciagu calego dnia.

W szkole jest program dozywiania, lecz z mojej perspektywy nie pokrywa on prawie wcale obecnych potrzeb. Wyglada to tak, ze uczniowie dostaja dwa razy w tygodniu kubek tobwy (slodka maczka kukurydziana rozrobiona z woda) i to wszystko. A gdzie 'Pij mleko bedziesz silny'? Na mleko malo kogo tu stac. Nabial jest bardzo drogi, podobnie jak mieso. Typowa dieta opiera sie glownie o kukurydze, ryz, inszyme (kaszka) troche warzyw (kapusta, pomidory i gotowane liscie) oraz owoce: banany i papaje, bardzo rzadko male rybki z okolicznych jezior

Moja glowa chodzi na zwiekszonych obrotach. Siedze i probuje wykombinowac jakas mozliwosc dozywienia chociazby tych dzieci z mojego oratorium. Oratorium to miejsce troche jak swietlica. Przychodza dzieciaki zeby miec troche dziecinstwa, przychodza bo nie chca byc w domu, bo moga zapomniec o swiecie doroslych i pobawic sie z innymi, pograc w pilke, warcaby, zobaczyc dwie muzungu (biale) ;)
Juz sie przyzwyczailam do ich 'zapachu', podartych w strzepy ubran, bosych stop, ciaglego niby niepozornego ocierania sie o mnie zeby miec troche czulosci..ale dociera do mnie ze widze tylko ulamek ich zycia, zewnetrzne objawy tego ze kazdy dzien jest dla nich walka. Nie dziwi mnie juz wcale, ze jest tu taka przestepczosc, ze od malego kradna, oszukuja, cygania..to jest ich jedyny wyuczony sposob. Przytlacza mnie troche mysl ze ta historia przechodzi na kazde kolejne pokolenie.. ze od malego nasiakaja, ucza sie automatycznie obrazkow z domu.. przemocy, wykorzystywania, braku silnej kochanej rodziny. Prostytucja malych dziewczynek to codzienna powszechnosc... i wszytsko po to by moc cos zjesc.

Zlamane psychicznie zyja w swoim swiecie, wcale nie narzekaja, swietnie sie przystosowuja, ale czy faktycznie zostawic ich sobie samym?
Probuje dawac z siebie jak najwiecej

a moje rzeczy same sie rozchodza hehe, jedna dziewczynka uciekla z moja jedyna chustka jak probowalam zatrzymac jej krwotok z nosa :/ (wiem ze juz nie moge tak robic, gdy polowa spoleczenstwa ma HIV) a bluza od Ciebie Rudzielcu jakims cudem zmiescila sie na dwa razy wiekszego ode mnie pilkarza z Don Bosco. hehe
Niedlugo bede chodzila jak te dzieciaki w jednej koszulce i citendze opasanej na okolo bioder :) Teraz to spoks..ale idzie zmiana klimatu, burze piaskowe atakuja niespodziewanie by zaraz potem przyszlo prawdziwe goraco :) a tuz po nim deszcze..

Koncze po prad znow wylaczyli i zaraz wszystko padnie

Monday 15 September 2008

Przepraszam wszystkich stesknionych ;)

... za tak skape wiesci co u mnie. Z pewnoscia nie zapomnialam o Was..duzo pisze ale jak na razie tylko do zeszytu. Mam nadzieje ze teraz to sie zmieni i bedzie mi latwiej wrzucac jakies posty. Generalnie problem w tym, ze jest bardzo slaba jakos polaczenia internetowego, o ile w ogole jest. A jak juz jest to zajmuje mnostwo czasu (i pieniedzy :P) na zaladowanie chociazby poczty. Z tego tez powodu usuniete zostaly zdjecia a forma mocno zminimalizowana by wszystko sprawniej szlo.

A teraz to co bylo, ale dla Was to wciaz cos nowego :P

No i zaczelo sie :) Rok szkolny, ostatni trymestr. Bedzie trwal do konca listopada. Moje obowiazku wciaz sie krystalizuja, ale jak na razie wszystko mi odpowiada. Duzo tworczego dzialania z dzieciakami w oratorium. Mi przypadla grupa Don Bosco –najstarsza, czyli od 12 do 15 lat, choc patrzac na nich dalabym im najwiecej 8-9. Przynioslam ostatnio pilki od Pepe i oszaleli :) Staneli i wykrzykneli „fenk ju ticza Jola” :D (ciezko mi zrozumiec ich angielski,jesli juz ktos mowi po angielsku, bo nie wiem czemu, ale nie wymawiaja „R” juz ich lubie hehehe). W oratorium sa duze braki..mozna by rzec ze nie ma prawie niczego..jest ok 8 pilek (z czego 4 to takie „kapcie” wyjete z zepsutych pilek do nogi) i 3 plansze „self-made” warcabow, gdzie pionkami sa kapsle po piwie i sprite. Ale nie ma to wiekszego znaczenia na wynik gry i dobra zabawe ..Polska (czyli ja:) przegrala sromotnie z Zambia :) 4:1 hehe.
Dzieci z oratorium oprocz tego, ze brudne, obdarte, glodne wszystkiego to tez nie do konca zdrowe. Wiekszosc na bosaka ze zdarta skora do zywego, przysypana piaskiem, nadzerki na skorze do ktorych masowo pchaja sie muchy, brzuszki..ciezko powiedziec czy z niedozywienia czy z niedojrzalach owocow, ktore wcinaja. Ale mimo wszystko to dzieci. Cieszace sie tym co maja, szczerze i otwarcie. A ja wsrod nich cieszaca sie ze moge tu byc. Naprawde niewiele potrzeba do szczescia i mnie i im.
Ale taka nasza chyba ludzka natura ze chcemy cos miec na wlasnosc, dla siebie..dlatego dazymy zeby cos ‘posiadac’ Patrzac na afrykanczykow, w tym konkretnym przypadku na zambijczykow widac ze sobie troche nie radza z tym wchodzacym do nich ‘bogatym swiatem’ Bardzo powszechny widok to jedne portki, pusty brzuch, ale komorka w reku. Zastaw sie a miej..przypomina mi troche Polske z przed paru lat.
Moje oratorium dziala od 14.30 do 17. Jest tez oratoium prowadzone przez ksiezy dla mlodziezy powyzej 15 roku zycia. Nie lubie wyznaczac sobie granic, ani tez ulegac swojej niesmialosci (:P) wiec ktoregos dnia sie tam przeszlam. Fajnie wyposazona duza hala. Sa 3 stoly do ping-ponga, silownia, bilard, pilkarzyki i badbington. Nie trzeba mi bylo wiele by sie zrewanzowac za te warcaby hehe. Pokazalam klase :P Polska mistrzem w ping-ponga :D Chlopaki naprawde sa rowni, troche sie zdziwili ze biala (muzungu) potrafi grac. Czesc z nich tworzy pilkarska druzyne Don Bosco Football Team. Wczoraj grali mecz wyjzdowy w Samfyie. Miasteczko polozone nad najwiekszym jeziorem w Zambii - Bangweulu. Zabralysmy sie z nimi. Szybkie lukniecie na plaze (sliczna jak srodziemnomorska :)) i spacer po wiosce. Pierwsze miejsce w Zambii, ktore zrobilo na mnie wrazenie, ze tu dobrze zyje sie ludziom. Zadbane obejscia, ladne male domki, ludzie lepiej ubrani..najprawdopodobniej maja troche wiecej kasy z polawianych z jeziora ryb. Fajny spacer a potem support naszej druzyny! Wygrali 1:0 :D Zrobilam im sesje fotograficzna..ale cos szwankuje moj aparat, wiec przerzucilam sie na filmiki. Dla chlopakow to duza radocha zobaczyc sie nagranym, i dla mnie tez..uchwycic ich w naturalnych momentach. Skakali, spiewali, robili salta, dawali wywiady hehe. Mnostwo pozytywnej energii. A co do zdjec to duzy problem mam z ich robieniem, bo jak tylko wyciagam aparat to chmara dzieci ustawia sie zeby ich sfotografowac. Mozna zapomniec o zdjeciach nie pozowanych. A ponadto, poza granicami misji lub bez ‘eskorty’ znajomych czarnych lepiej nie wyjmowac aparatu. Jest bardzo niebezpiecznie. Kazdy z misjonarzy i wolonatriuszy bedacych tu dluzszy czas zostal napadniety czy okradziony. Wychodzac do miasta jestes calkowicie zlustrowany od stop do glow. Co masz na sobie, gdzie mozesz miec pieniadze, czy masz zegrek..wszystko widza i sie czaja. Trzeba miec oczy na okolo glowy a to i tak nie zawsze pomaga. Bardzo mi sie tu przypominaja obrazki z filmu ‘Miasto Boga’.
Powstaja we mnie rozne obrazy Afryki. Tego mojego miejsca w Mansie, radosnych zajec z dziecmi, zyczliwych ludzi, nowych dobrych potraw, pieknego czerwonego, idealnie okraglego zachodzacego slonca a z drugiej strony dzieci ulicy, lezacych przy krawezniku, ludzi-zwierzat, jesli moge tak to okreslic..zaszczutych, pomylonych, rzucajacych sie na pare kwacha (jednostka monetarna), ludzi w konwulsjach przy drodze, ktorych cialo telepia takie drgawki, ze rzuca nimi calymi o ziemie. Powstaje tu we mnie duzo skajnych uczuc. Z jednej strony odnajduje spokoj, szczescie, rownowage w sobie, pasuje mi otwartosc ludzi, ich ciekawosc i chec nauki, pogoda ducha, rytm zycia a z drugiej strony ubostwo, bol, hiv, malaria, gruzlica, wykorzystywanie seksualne dzieci, rozboje, prostytucja i barykadowanie domow po zmierzchu. Nawet tu w Mansie nie odwazylabym sie wyjsc poza mury po zachodzie slonca. Nasze drzwi wzmocnione sa metalowymi pretami ktore mocujemy na noc..Nie jest to miejsce sprzyjajace turystom. Choc wiekszosc z nich nie interesuje specjalnie Zambia. Przylatuja na lotnisko w Lusace i autokarami jada do Livingstone obejrzec wodospady. Tak tu wyglada turystyka i trudno sie dziwic.

Mam nadzieje ze nie pisze zbyt chaotycznie. W ciagu tych 3 tygodni mnostwo obserwacji i checi podzielenia sie nimi. A malo czasu by spokojnie ogarnac mysli i je spisac..

Zdjec z imprezy Dzika nie odpale za Chiny :/ ale moze to i lepiej bo bym bardzo zalowala ze nie moglam byc tam z Wami. Sciskam wszystkie osiemdziesiatki :P

Mozna do mnie pisac i dzwonic, jak ktos chce i go stac :P
My mobile phone +26 0976446735
dochodza smsy (chyba ze skypa) rozmowy tez mozliwe ale nie wiem czy przez ten sam program.. Kuba wie, wiec mozecie sie Go pytac :) glowek@gmail.com
Ale tansze rozmowy sa na stacjonarny. Mamy telefon w naszym domu, wiec nie ma problemu by sobie spokojnie porozmawiac +26 0212821206
Przesylam tez adres pocztowy. Listy raczej dochodza, tylko te lotnicze. Czas oczekiwanie okolo 2 tygodni.

Jola Pietka
Chimese
Kabunda/Chief Chimese Road
P.O. Box 710431
Mansa Zambia

ps.jak znajdziecie w tekscie jakies bez sensu "J" to miala byc buzka :D

Sunday 14 September 2008

korespondencja

żyje i mam się dobrze :)

Dużo widzę, poznaje a moje mysli i przekonania kształtują się, żeby za chwile przeobrazic się w zupełnie cos innego. Odkłada się we mnie ta Afryka, cześć rzeczy wyparowuje, cześć przysypuje piasek, a to co głebiej doświadczam każdego dnia sprawia, że zaczynam po troszku rozumiec tą zupełnie inną rzeczywistość.

Czuję się tu dobrze..naturalnie w jakiś sposób. Cofnięta w czasie..Gdzie do życia wystarcza trochę jedzenia,słońce, obcowanie z ludzmi, praca ze zwierzętami...W bardzo pierwotny prosty i poukładany sposób przebiega tu Życie, a ja się w to całą sobą wpisuję, w głębokiej ciszy lub przy żywych afrykańskich dzwiekach.. Porzadek dnia wyznacza wschód i zachod słońca oraz dostępność prądu :P
 
Teraz jest pora sucha. Potrwa jeszcze około dwóch miesięcy, najgorszy będzie październik. Już teraz zaczyna być problem z woda, bo studnie głębinowe też wysychają. Ziemia już dawno wyschnieta i spękana, a piaskowa rdzawość krajobrazu jest wszechobecna. Słonce praży w południe okrutnie, ale na to nie narzekam ;). Wtedy jest przerwa na obiad. Dzien zaczyna się od 6.30, msza a później zajecia z dziecmi. Po przerwie obiadowej znów dzieci w oratorium i kursy komputerowe. Na razie to wszystko wiem z teorii, bo rok szkolny został przesuniety o tydzień ze względu na śmierć prezydenta Zambii, który został zabalsamowany. Jest on teraz obwożony po większych miasteczkach i wystawiany na widok publiczny. Był to 3 prezydent Zambii po odzyskanej w 1964 roku niepodległości. Po zajeciach z dziecmi czas na oporządkowanie zwierzętarni. Kilkunastu klatek z królikami i kurnika.A potem to już tylko przygotowanie zajęć na nastepny dzien i gleboki sen..

Samotnośc będzie, jestem tego pewna, ale w Afryce nigdy nie jest się samemu, nawet gdy się spi hehe. Na ścianach jaszczurki, karaluchy giganty i moi najbliżsi w snach..co noc snia się przyjaciele, to pewnie dzieki lapaczowi snow od Rudzielca ;)